O początkach „DRUTEX-u”, szczęściu w biznesie, ludziach tworzących firmę, a także o nowej inwestycji oraz piątej i pierwszej lidze z prezesem Leszkiem Gierszewskim rozmawia Marek Żelkowski.
Prezes Leszek Gierszewski. Fot. Obud.pl
- Zarówno w naszym kraju, jak i w wielu innych na całym świecie, nazwa „DRUTEX” kojarzona jest jednoznacznie, z oknami doskonałej jakości. Jednak firma, której jest Pan prezesem, miała początkowo zupełnie inny profil produkcji.
- Nazwa była również bardziej rozbudowana i można było odnaleźć w niej informacje o „wytwarzaniu drutu, łańcuchów i sprężyn”. Wprawdzie nigdy żadnego łańcucha nie zrobiłem, ale zawsze lubiłem „stać na dwóch nogach” i do biznesu podchodziłem ostrożnie. Wychodziłem z założenia, że im więcej potencjalnych możliwości, tym lepiej. Firma powstała w maju 1985 roku. Zaczynałem od produkcji siatek ogrodzeniowych. W 1987 rozpocząłem produkcję drutów, zaraz potem z tych drutów zaczęły powstawać klatki dla lisów... Później były jeszcze dachówki z blachy. To wszystko wytwarzane było w okolicach Słupska w zaadaptowanym kurniku i trzech oborach. Takie to były czasy, ciężko było znaleźć jakieś pomieszczenia przystosowane do produkcji. Przedstawicieli drobnego rzemiosła działało wówczas dużo więcej, niż obecnie. Nie było wolnych pomieszczeń w samym mieście, musiałem więc zadowolić się lokalizacją odległą trzynaście kilometrów od Słupska i codziennie tam dojeżdżałem. W roku 1989 kupiłem na przetargu pewne upadłe przedsiębiorstwo państwowe w Bytowie. Chyba jedno z pierwszych, jeśli nie pierwsze w Polsce północnej, które się „wyłożyło” w warunkach nowej gospodarki. Dlatego też we wrześniu roku 1990 mogłem przenieść produkcję spod Słupska do rodzinnego miasta.
- Ale wówczas nie były to jeszcze okna
- Nie, nie! Okna to późniejsza historia. O wszystkim zadecydował przypadek. Otóż we wrześniu 1993 roku byłem na targach budowlanych w Sopocie. Zobaczyłem tam maszyny do wytwarzania okien z PVC. Kiedy zorientowałem się, jakie to w gruncie rzeczy proste, to zdecydowałem się na ich kupno i... w 1994 roku rozpocząłem produkcję okien w Bytowie. To był początek. W Polsce ten produkt nie był jeszcze tak popularny, jak obecnie. Ale gdyby nawet był, to i tak bym się nie obawiał. Kiedy zaczynałem produkcję drutów i siatki ogrodzeniowej, to w samym Słupsku było ponad dwadzieścia firm, które również produkowały siatki ogrodzeniowe. Ja jestem optymistą i wierzę w swoją szczęśliwą gwiazdę. Na początku to było parę okien dziennie. Ale interes bardzo szybko się rozkręcił. Jednocześnie przez cały czas aż do 2002 roku trwała produkcja drutów i gwoździ. Okna to była wówczas tylko „druga noga” mojego biznesu.
- Na początku było kilka okien dziennie. A dzisiaj?
- Minimum pięć tysięcy. Ale to przecież nie wszystko. Od szesnastu lat produkujemy również rolety. Na razie około pięć tysięcy sztuk miesięcznie. Ale myślę, że już całkiem niedługo będzie to dwa tysiące rolet dziennie. Nowa hala, do której właśnie przenosimy produkcję, stworzy takie możliwości. Póki co, produkujemy wykorzystując system, który nie jest naszą własnością. To powinno się zmienić do końca roku. Wówczas będziemy już mieli własny system rolet. Podobnie, jak to jest od 2007 roku w przypadku profili okiennych.
- „DRUTEX” ma jeszcze jednego asa w rękawie, a są nim bramy garażowe. Ta produkcja chyba po raz kolejny mocno „zamiesza” na polskim rynku?
- Moim celem nie jest „mieszanie”, czy też psucie komukolwiek szyków. Ale na pewno będę bramy garażowe produkował oraz sprzedawał. Gdybym nie wierzył w sukces tego przedsięwzięcia, to bym go nie podejmował. Jednak biznes to nie tylko kalkulacja oraz chłodna analiza. To również odrobina szczęścia. I nie mam tu na myśli wyłącznie efektywnego robienia interesów. Ja mam również szczęście do ludzi, do pracowników. Tu w „DRUTEX-ie” działa duży team fajnych, mądrych, kompetentnych i zaangażowanych osób. Wspólnie udaje nam się zrobić zawsze to, co postanowimy.
- Nie mogę nie zapytać o okna połaciowe. Kilka lat temu w jednym z wywiadów można było przeczytać, że poważnie myśli Pan o tym kawałku rynku budowlanego.
- Mamy patent na okna dachowe. Ale na razie jest jeszcze za wcześnie, aby ruszać z produkcją. Taki towar wymaga innego systemu dystrybucji niż ten, który stosujemy. Okna połaciowe produkuje się na magazyn. Inny jest też sposób sprzedaży. Mówiąc krótko, w najbliższym czasie okien połaciowych z „DRUTEX” nie będzie.
Fot. Obud.pl- Wróćmy na chwilę do profilu okiennego, o którym Pan wspomniał. Większość polskich firm produkujących okna działa wspierając się produktami wielkich, znanych marek. „DRUTEX” poszedł inną drogą. W czym profil z Bytowa jest lepszy od innych?
- Mógłbym teraz zacząć opowiadać o różnych doskonałych parametrach, o szczegółach konstrukcji profilu... O tym, że z naszej firmy wychodzą wyłącznie produkty w klasie A. Ale takie informacje można przecież znaleźć w materiałach technicznych. Powiem więc o czym innym. Otóż, śmiem twierdzić, że nie ma drugiej firmy w Europie, która nie stosuje przy produkcji profili, dodatków z recyklingu lecz wyłącznie materiał pierwotny. Do „DRUTEX-u” przyjeżdża codziennie parę cystern z proszkiem PVC. Ważne jest też to, że jesteśmy jednocześnie producentem profili oraz wyrobu końcowego, czyli okien. Producent wytwarzający wyłącznie profile bardzo często nie patrzy na nic innego, tylko na wielkość produkcji. On chce wytworzyć jak najwięcej metrów. To interesuje go przede wszystkim, bo od tego zależy jego zysk. W „DRUTEX-ie” nie możemy pozwolić sobie na liczenie produkcji wyłącznie w metrach. U nas liczy się przede wszystkim jakość, bo jako firma odpowiadamy przecież za końcowy produkt. Mamy swoje laboratoria, w których produkcja jest na bieżąco kontrolowana. Posiadamy dokładnie taką maszynę, w jaką wyposażony jest niemiecki instytut IFT Rosenheim! Wiemy doskonale, co sprzedajemy i dbamy, by nasze produkty były najwyższej jakości.
- „DRUTEX” znany jest z tego, że sprzedaje swoje okna nie tylko w Europie, ale również na całym świecie. Może zatem prościej będzie zadać następne pytanie w taki sposób: W jakich miejscach świata nie ma okien z Bytowa?
- Mówiąc żartobliwie, to chyba tylko na Ziemi Ognistej. A podchodząc do sprawy poważnie... Trochę trudno to określić, bo my mamy sporą sieć sprzedaży i często to, co eksportujemy, jest później reeksportowane przez naszych dealerów. Zdarza się, że o niektórych lokalizacjach dowiadujemy się od nich dopiero po pewnym czasie. Z egzotycznych miejsc... nasze okna są na Zanzibarze, w Australii, Meksyku, Iraku, Afganistanie, Czadzie. DRUTEX jest jedyną polską firmą, która sprzedaje okna poza Europą.
- W materiałach reklamowych można przeczytać, że na starym kontynencie dostarczycie okno w każde miejsce w ciągu siedmiu dni. To chwyt marketingowy?
- Nie, nie! To rzeczywistość! Okna PVC z „DRUTEX-u” w jednym ze stu dwudziestu kolorów w ciągu siedmiu dni bez problemu trafią do każdego zakątka Europy. W naszej firmie nie ma produkcji na magazyn. Nie funkcjonuje u nas typówka. Możemy być elastyczni i dostosowywać się do potrzeb klientów, gdyż od 20 lat jesteśmy również producentem szyb zespolonych. Wielu naszych konkurentów rynkowych zamawia je w firmach zewnętrznych. To wydłuża proces produkcyjny. Wprawdzie niektórzy producenci okien poszli naszym śladem i od pewnego czasu również produkują szyby – robią to zaledwie kilka lat, a już czują się ekspertami w tej dziedzinie. Przewrotnie powiem, że oni się czują, a my w „DRUTEX-ie” jesteśmy nimi naprawdę! Wszystkie szyby są naszej produkcji i to jest jedna z tajemnic tego, że jesteśmy w stanie tak szybko realizować zamówienia.
- Rozmawiamy na początku września 2014 roku. Wkrótce w „DRUTEX-ie” szykuje się wielkie otwarcie nowoczesnej hali...
- Oficjalnie nastąpi to w październiku, ale powoli już się przenosimy i jedna po drugiej otwierane są kolejne linie produkcyjne. Dotąd warunki lokalowe „DRUTEX-u” były bardzo trudne, jeśli wziąć pod uwagę skalę naszej produkcji. Teraz nareszcie to się skończy.
- Nowa hala ma imponujące rozmiary i interesujący design. Nie sposób przejść obok niej obojętnie. Jak długo powstawał ten obiekt?
- Roboty ziemne zaczęły się na początku lutego 2013 roku. To była inwestycja prowadzona naprawdę z dużym rozmachem. Na placu budowy przez cały czas pracowało czterdzieści dużych ciężarówek, sześć koparek i trzy wielkie „wozidła” marki Volvo - takie z oponami o metrowej szerokości. Roboty ziemne trwały dosyć długo, ale teren naprawdę nie należał do łatwych. Trzeba było wywieźć niewyobrażalne ilości rodzimego gruntu, a potem dostarczyć nowy i to w znacznie większej objętości. Mam wrażenie, że prace ziemne to była jedna z najdroższych pozycji związanych z budową. Pod halą znajdują się dwadzieścia dwie warstwy nowej ziemi przekładane siatkami. To wszystko trzeba było ustabilizować, zagęścić... Bardzo pilnowałem tej budowy. Kiedy wykonawca zlecał jakieś badanie techniczne, to „DRUTEX” zlecał identyczne badanie innej firmie. Tak było ze wszystkim! Z gruntem, z betonem... Nie było to tanie i trwało dosyć długo, ale myślę, że się opłacało. Kiedy prace ziemne zostały zakończone, to sama konstrukcja budowlana powstała naprawdę w błyskawicznym tempie. Potem trochę „utknęliśmy”, bo hala, to tak naprawdę nie tylko hala, ale również powierzchnie biurowe i pomieszczenia socjalne na piętrze. To także jest ogromna powierzchnia liczona w tysiącach metrów kwadratowych!
- Ile okien „DRUTEX” będzie mógł produkować dzięki tej inwestycji?
- Myślę, że z całą pewnością dziesięć tysięcy dziennie. A w dodatku wiem, że bez trudu będzie można tę zdolność wykorzystać i z powodzeniem sprzedawać okna na całym świecie. Ja to już po prostu wiem. Tylko musimy się dobrze rozpędzić.
- A inne dziedziny produkcji? Liczby wytwarzanych rolet, bram garażowych również zostaną zwiększone?
- Oczywiście! Nowa hala otwiera nowe możliwości. A jeżeli dodam, że wkrótce tuż obok pierwszej zacznie powstawać druga o identycznych gabarytach... „DRUTEX” rozwija produkcję i będzie to robił nadal.
- Planuje Pan wejść na rynek z czymś zupełnie nowym?
- Poważnie o tym myślę. Zresztą, chyba każdy rozsądny uczestnik gry rynkowej uważnie śledzi trendy. Nie uchylę oczywiście nawet rąbka tajemnicy, ale mam jakąś tam wizję. Razem z moim zespołem staramy się być z przodu peletonu i wyznaczać kierunki?
- „DRUTEX” jest firmą, która zdobyła ogromną liczbę nagród, zarówno za styl swego działania, jak i za doskonałe produkty. Które z owych wyróżnień ceni Pan najbardziej?
- Myślę, że tytuł „Dobra Firma”. Zdobyliśmy go trzy razy z rzędu. To była dla mnie duża satysfakcja, bo „DRUTEX” jest przecież firmą, którą wymyśliłem, która najpierw powstała w mojej głowie, a dopiero później nabrała kształtów materialnych. To nagroda przyznawana na podstawie wyników firmy, dla firm zdrowych i stabilnych. Drutex jako jedyna firma z branży znalazł się w gronie laureatów.
- A jakie jest pana credo życiowe? Jaka myśl przyświeca panu przy wszystkich tych inwestycjach i planowaniu rozwoju firmy?
- Przede wszystkim staram się grać fair. Wiarygodność, rzetelność biznesowa oraz fair play. To są te zasady, którymi się kierujemy w „DRUTEX-ie”. To dlatego z wielu „świetnych” okazji po prostu nie korzystamy właśnie dlatego, że nie są to oferty do końca uczciwe. Dlaczego wiele firm rośnie ostatnio jak na drożdżach? Ponieważ bardzo modna jest teraz polityka sprzedaży bez faktur. My na to nigdy nie pójdziemy. Takie podejście nie dotyczy tylko samego biznesu. Ono przekłada się również na inne sfery działania firmy. Pod drzwiami naszego działu kadr często ustawia się kolejka. Dlaczego? Bo jesteśmy nie tylko największym pracodawcą w regionie, ale również dlatego, że wszyscy wiedzą, iż nie płacimy pod stołem. Od wszystkiego, co pracownik zarobi, odprowadzane są podatki, składki... To nie jest przecież powszechna praktyka na rynku. U nas jest to reguła! A teraz ludzie zaczynają trochę inaczej patrzeć na swoje zarobki. Liczą, jaką będą mieli emeryturę, jaką mają zdolność kredytową... Ale pytał pan o credo... Często powtarzam, że prawdziwy generał śpi na froncie w piżamie, czyli czuje się spokojny i bezpieczny. Wiem, co mówię, bo w moim życiu miałem epizod związany z wojskiem. Wracając jednak do meritum. To, że wszystko jest zapłacone, że jest odpowiednia ilość zapasów... To daje duże poczucie bezpieczeństwa zarówno mnie, jak i moim pracownikom. Z całą pewnością nie jestem ryzykantem. Zawsze mam dobrze przemyślaną strategię. Gdyby nawet nastąpiło jakieś tąpnięcie na rynku, to firma i tak będzie bezpieczna.
Fot. Obud.pl
- „DRUTEX” to nie tylko wysokiej jakości produkcja, to również szereg działań podejmowanych na rzecz lokalnej społeczności.
- Nie ma co ukrywać, że jako największa firma w regionie, byliśmy jednym z tych podmiotów gospodarczych, które wspierały różne inicjatywy prospołeczne. Robiliśmy to już wówczas, kiedy nie było to jeszcze tak modne, jak obecnie. I nie mam tu na myśli akcji związanych z nieodpłatnym przekazywaniem stolarki otworowej różnym podmiotom, bo takich inicjatyw było i jest bardzo wiele. Robimy jednak znacznie więcej. Mogę bez najmniejszej przesady stwierdzić, że wszelkiego rodzaju eventy, które odbywają się w Bytowie, są przeważnie organizowane z naszym wsparciem. Oprócz tego pomagamy również pracownikom. Wspieramy ich podczas studiów magisterskich i podyplomowych oraz w nauce języków.
- „DRUTEX” ceniony jest przez lokalną społeczność również za wspieranie piłki nożnej.
- Tak, ten sport jest dla mnie bardzo ważny. A skąd wziął się w ogóle pomysł na piłkę nożną? Zaczęło się od zwykłej przygody z lokalnym klubem, bez jakichś tam większych ambicji. Okazało się jednak, że odrobina środków przekazanych na rzecz sportowców oraz życzliwe zainteresowanie są w stanie zdziałać cuda. Dzisiejszy sukces DRUTEX- Bytovii, która po latach trafiła z piątej do pierwszej ligi, to w dużej mierze wynik naszego wsparcia. Bardzo cieszę się, że od pewnego czasu współpracuje z nami były selekcjoner reprezentacji Polski, Paweł Janas. To, że od lat wspieramy klub z Bytowa pokazuje, jak spójni jesteśmy w naszym działaniu. Nie było takich momentów, żebyśmy poszukiwali czegoś nowego. Nie kombinowaliśmy, czy może nie warto byłoby wspierać pływania, hokeja, siatkówki lub innych modnych lub przejściowo modnych dyscyplin. Piłka nożna jest od zawsze. Mówią mi często - naśladujecie konkurencję, bo poszliście w futbol. My naśladujemy? My? Przez ostatnie jedenaście lat wspieramy klub piłkarski! Kto w naszej branży robił to wcześniej od nas?
- Firma w doskonały sposób wykorzystuje marketing sportowy.
- Oczywiście! Wspieranie sportu przez „DRUTEX” wiąże się również z marketingiem. I nie chodzi mi w tym przypadku o reklamy na bandach wokół stadionów. To w przypadku okien nie działa zbyt dobrze. Okno jest takim produktem, który dość trudno jest reklamować. Przed czterema laty nawet znawcy pukali się w głowy – chcecie okna reklamować w telewizji? Okazuje się, że da się to zrobić skutecznie, ale trzeba trochę pogłówkować. Udało nam się stworzyć reklamy na światowym poziomie. W jednej z dużych stacji TV bardzo się dziwili, że można tak ładnie zrobić reklamę okien. Ale żeby klienta przekonać, to trzeba wzbudzać emocje. A o emocje najłatwiej przy widowisku sportowym. To dlatego wzięliśmy do naszej reklamy trzech sławnych i utytułowanych piłkarzy z Polski (Jakub Błaszczykowski), Niemiec (Philip Lahm) oraz Włoch (Andrea Pirio). Dlaczego właśnie tych? Kraje, które wymieniłem, to są nasze główne rynki. Ale sport, to nie tylko biznes i reklama! Sport jest też doskonałą okazją, aby pomóc dzieciom. Od lat telewizja TVN organizuje mecze piłkarskie, aby wspomóc fundację „Nie jesteś sam”. Przez kilka lat drużyna stacji z żółto-niebieskim logo walczyła na boisku z politykami, natomiast w tym roku z przedstawicielami konkurencyjnej stacji TVP. Cyklicznie wspieramy tę imprezę jako sponsor. Ta fundacja bardzo dobrze się rozwija i dużo robi dla potrzebujących. Działalność polegającą na wspieraniu ważnych społecznie inicjatyw, prowadzimy na poziomie lokalnym, krajowym, a nawet międzynarodowym. We Włoszech, a konkretnie w Mediolanie zaangażowaliśmy się w dużą galę, na której byli obecni włoscy piłkarze. Organizowano tam aukcję charytatywną, a pieniądze przekazywano dla dzieci w Ghanie. Byliśmy tam jednym z głównych sponsorów.
- „DRUTEX” działa też jako prężny mecenas kultury.
- To prawda. Od 2010 roku zaczęliśmy wychodzić do mediów. Zaczęło się od wsparcia Złotych Kaczek – nagrody filmowej. To był bardzo mocny akcent, bo wiadomo, że ta nagroda ma swoją wieloletnią tradycję i rangę. Wspieraliśmy również uczestników niektórych programów typu talent show, a także młodych architektów. Podchodzimy jednak do naszych działań w sposób bardzo selektywny. Musimy to robić, gdyż nie jesteśmy w stanie uszczęśliwić wszystkich. Nie będę tu mówił, jaki dokładnie budżet jest przeznaczany w „DRUTEX-ie” na działania marketingowe, ale są to sumy olbrzymie. Niektóre firmy w branży nie mają nawet takich obrotów! To są naprawdę ogromne pieniądze, ale cieszę się, że „DRUTEX” na takie działania stać.
Dziękuję za rozmowę.
- Zarówno w naszym kraju, jak i w wielu innych na całym świecie, nazwa „DRUTEX” kojarzona jest jednoznacznie, z oknami doskonałej jakości. Jednak firma, której jest Pan prezesem, miała początkowo zupełnie inny profil produkcji.
- Nazwa była również bardziej rozbudowana i można było odnaleźć w niej informacje o „wytwarzaniu drutu, łańcuchów i sprężyn”. Wprawdzie nigdy żadnego łańcucha nie zrobiłem, ale zawsze lubiłem „stać na dwóch nogach” i do biznesu podchodziłem ostrożnie. Wychodziłem z założenia, że im więcej potencjalnych możliwości, tym lepiej. Firma powstała w maju 1985 roku. Zaczynałem od produkcji siatek ogrodzeniowych. W 1987 rozpocząłem produkcję drutów, zaraz potem z tych drutów zaczęły powstawać klatki dla lisów... Później były jeszcze dachówki z blachy. To wszystko wytwarzane było w okolicach Słupska w zaadaptowanym kurniku i trzech oborach. Takie to były czasy, ciężko było znaleźć jakieś pomieszczenia przystosowane do produkcji. Przedstawicieli drobnego rzemiosła działało wówczas dużo więcej, niż obecnie. Nie było wolnych pomieszczeń w samym mieście, musiałem więc zadowolić się lokalizacją odległą trzynaście kilometrów od Słupska i codziennie tam dojeżdżałem. W roku 1989 kupiłem na przetargu pewne upadłe przedsiębiorstwo państwowe w Bytowie. Chyba jedno z pierwszych, jeśli nie pierwsze w Polsce północnej, które się „wyłożyło” w warunkach nowej gospodarki. Dlatego też we wrześniu roku 1990 mogłem przenieść produkcję spod Słupska do rodzinnego miasta.
- Ale wówczas nie były to jeszcze okna
- Nie, nie! Okna to późniejsza historia. O wszystkim zadecydował przypadek. Otóż we wrześniu 1993 roku byłem na targach budowlanych w Sopocie. Zobaczyłem tam maszyny do wytwarzania okien z PVC. Kiedy zorientowałem się, jakie to w gruncie rzeczy proste, to zdecydowałem się na ich kupno i... w 1994 roku rozpocząłem produkcję okien w Bytowie. To był początek. W Polsce ten produkt nie był jeszcze tak popularny, jak obecnie. Ale gdyby nawet był, to i tak bym się nie obawiał. Kiedy zaczynałem produkcję drutów i siatki ogrodzeniowej, to w samym Słupsku było ponad dwadzieścia firm, które również produkowały siatki ogrodzeniowe. Ja jestem optymistą i wierzę w swoją szczęśliwą gwiazdę. Na początku to było parę okien dziennie. Ale interes bardzo szybko się rozkręcił. Jednocześnie przez cały czas aż do 2002 roku trwała produkcja drutów i gwoździ. Okna to była wówczas tylko „druga noga” mojego biznesu.
REKLAMA:
- Na początku było kilka okien dziennie. A dzisiaj?
- Minimum pięć tysięcy. Ale to przecież nie wszystko. Od szesnastu lat produkujemy również rolety. Na razie około pięć tysięcy sztuk miesięcznie. Ale myślę, że już całkiem niedługo będzie to dwa tysiące rolet dziennie. Nowa hala, do której właśnie przenosimy produkcję, stworzy takie możliwości. Póki co, produkujemy wykorzystując system, który nie jest naszą własnością. To powinno się zmienić do końca roku. Wówczas będziemy już mieli własny system rolet. Podobnie, jak to jest od 2007 roku w przypadku profili okiennych.
- „DRUTEX” ma jeszcze jednego asa w rękawie, a są nim bramy garażowe. Ta produkcja chyba po raz kolejny mocno „zamiesza” na polskim rynku?
- Moim celem nie jest „mieszanie”, czy też psucie komukolwiek szyków. Ale na pewno będę bramy garażowe produkował oraz sprzedawał. Gdybym nie wierzył w sukces tego przedsięwzięcia, to bym go nie podejmował. Jednak biznes to nie tylko kalkulacja oraz chłodna analiza. To również odrobina szczęścia. I nie mam tu na myśli wyłącznie efektywnego robienia interesów. Ja mam również szczęście do ludzi, do pracowników. Tu w „DRUTEX-ie” działa duży team fajnych, mądrych, kompetentnych i zaangażowanych osób. Wspólnie udaje nam się zrobić zawsze to, co postanowimy.
- Nie mogę nie zapytać o okna połaciowe. Kilka lat temu w jednym z wywiadów można było przeczytać, że poważnie myśli Pan o tym kawałku rynku budowlanego.
- Mamy patent na okna dachowe. Ale na razie jest jeszcze za wcześnie, aby ruszać z produkcją. Taki towar wymaga innego systemu dystrybucji niż ten, który stosujemy. Okna połaciowe produkuje się na magazyn. Inny jest też sposób sprzedaży. Mówiąc krótko, w najbliższym czasie okien połaciowych z „DRUTEX” nie będzie.
Fot. Obud.pl- Wróćmy na chwilę do profilu okiennego, o którym Pan wspomniał. Większość polskich firm produkujących okna działa wspierając się produktami wielkich, znanych marek. „DRUTEX” poszedł inną drogą. W czym profil z Bytowa jest lepszy od innych?
- Mógłbym teraz zacząć opowiadać o różnych doskonałych parametrach, o szczegółach konstrukcji profilu... O tym, że z naszej firmy wychodzą wyłącznie produkty w klasie A. Ale takie informacje można przecież znaleźć w materiałach technicznych. Powiem więc o czym innym. Otóż, śmiem twierdzić, że nie ma drugiej firmy w Europie, która nie stosuje przy produkcji profili, dodatków z recyklingu lecz wyłącznie materiał pierwotny. Do „DRUTEX-u” przyjeżdża codziennie parę cystern z proszkiem PVC. Ważne jest też to, że jesteśmy jednocześnie producentem profili oraz wyrobu końcowego, czyli okien. Producent wytwarzający wyłącznie profile bardzo często nie patrzy na nic innego, tylko na wielkość produkcji. On chce wytworzyć jak najwięcej metrów. To interesuje go przede wszystkim, bo od tego zależy jego zysk. W „DRUTEX-ie” nie możemy pozwolić sobie na liczenie produkcji wyłącznie w metrach. U nas liczy się przede wszystkim jakość, bo jako firma odpowiadamy przecież za końcowy produkt. Mamy swoje laboratoria, w których produkcja jest na bieżąco kontrolowana. Posiadamy dokładnie taką maszynę, w jaką wyposażony jest niemiecki instytut IFT Rosenheim! Wiemy doskonale, co sprzedajemy i dbamy, by nasze produkty były najwyższej jakości.
- „DRUTEX” znany jest z tego, że sprzedaje swoje okna nie tylko w Europie, ale również na całym świecie. Może zatem prościej będzie zadać następne pytanie w taki sposób: W jakich miejscach świata nie ma okien z Bytowa?
- Mówiąc żartobliwie, to chyba tylko na Ziemi Ognistej. A podchodząc do sprawy poważnie... Trochę trudno to określić, bo my mamy sporą sieć sprzedaży i często to, co eksportujemy, jest później reeksportowane przez naszych dealerów. Zdarza się, że o niektórych lokalizacjach dowiadujemy się od nich dopiero po pewnym czasie. Z egzotycznych miejsc... nasze okna są na Zanzibarze, w Australii, Meksyku, Iraku, Afganistanie, Czadzie. DRUTEX jest jedyną polską firmą, która sprzedaje okna poza Europą.
- W materiałach reklamowych można przeczytać, że na starym kontynencie dostarczycie okno w każde miejsce w ciągu siedmiu dni. To chwyt marketingowy?
- Nie, nie! To rzeczywistość! Okna PVC z „DRUTEX-u” w jednym ze stu dwudziestu kolorów w ciągu siedmiu dni bez problemu trafią do każdego zakątka Europy. W naszej firmie nie ma produkcji na magazyn. Nie funkcjonuje u nas typówka. Możemy być elastyczni i dostosowywać się do potrzeb klientów, gdyż od 20 lat jesteśmy również producentem szyb zespolonych. Wielu naszych konkurentów rynkowych zamawia je w firmach zewnętrznych. To wydłuża proces produkcyjny. Wprawdzie niektórzy producenci okien poszli naszym śladem i od pewnego czasu również produkują szyby – robią to zaledwie kilka lat, a już czują się ekspertami w tej dziedzinie. Przewrotnie powiem, że oni się czują, a my w „DRUTEX-ie” jesteśmy nimi naprawdę! Wszystkie szyby są naszej produkcji i to jest jedna z tajemnic tego, że jesteśmy w stanie tak szybko realizować zamówienia.
- Rozmawiamy na początku września 2014 roku. Wkrótce w „DRUTEX-ie” szykuje się wielkie otwarcie nowoczesnej hali...
- Oficjalnie nastąpi to w październiku, ale powoli już się przenosimy i jedna po drugiej otwierane są kolejne linie produkcyjne. Dotąd warunki lokalowe „DRUTEX-u” były bardzo trudne, jeśli wziąć pod uwagę skalę naszej produkcji. Teraz nareszcie to się skończy.
- Nowa hala ma imponujące rozmiary i interesujący design. Nie sposób przejść obok niej obojętnie. Jak długo powstawał ten obiekt?
- Roboty ziemne zaczęły się na początku lutego 2013 roku. To była inwestycja prowadzona naprawdę z dużym rozmachem. Na placu budowy przez cały czas pracowało czterdzieści dużych ciężarówek, sześć koparek i trzy wielkie „wozidła” marki Volvo - takie z oponami o metrowej szerokości. Roboty ziemne trwały dosyć długo, ale teren naprawdę nie należał do łatwych. Trzeba było wywieźć niewyobrażalne ilości rodzimego gruntu, a potem dostarczyć nowy i to w znacznie większej objętości. Mam wrażenie, że prace ziemne to była jedna z najdroższych pozycji związanych z budową. Pod halą znajdują się dwadzieścia dwie warstwy nowej ziemi przekładane siatkami. To wszystko trzeba było ustabilizować, zagęścić... Bardzo pilnowałem tej budowy. Kiedy wykonawca zlecał jakieś badanie techniczne, to „DRUTEX” zlecał identyczne badanie innej firmie. Tak było ze wszystkim! Z gruntem, z betonem... Nie było to tanie i trwało dosyć długo, ale myślę, że się opłacało. Kiedy prace ziemne zostały zakończone, to sama konstrukcja budowlana powstała naprawdę w błyskawicznym tempie. Potem trochę „utknęliśmy”, bo hala, to tak naprawdę nie tylko hala, ale również powierzchnie biurowe i pomieszczenia socjalne na piętrze. To także jest ogromna powierzchnia liczona w tysiącach metrów kwadratowych!
- Ile okien „DRUTEX” będzie mógł produkować dzięki tej inwestycji?
- Myślę, że z całą pewnością dziesięć tysięcy dziennie. A w dodatku wiem, że bez trudu będzie można tę zdolność wykorzystać i z powodzeniem sprzedawać okna na całym świecie. Ja to już po prostu wiem. Tylko musimy się dobrze rozpędzić.
- A inne dziedziny produkcji? Liczby wytwarzanych rolet, bram garażowych również zostaną zwiększone?
- Oczywiście! Nowa hala otwiera nowe możliwości. A jeżeli dodam, że wkrótce tuż obok pierwszej zacznie powstawać druga o identycznych gabarytach... „DRUTEX” rozwija produkcję i będzie to robił nadal.
- Planuje Pan wejść na rynek z czymś zupełnie nowym?
- Poważnie o tym myślę. Zresztą, chyba każdy rozsądny uczestnik gry rynkowej uważnie śledzi trendy. Nie uchylę oczywiście nawet rąbka tajemnicy, ale mam jakąś tam wizję. Razem z moim zespołem staramy się być z przodu peletonu i wyznaczać kierunki?
- „DRUTEX” jest firmą, która zdobyła ogromną liczbę nagród, zarówno za styl swego działania, jak i za doskonałe produkty. Które z owych wyróżnień ceni Pan najbardziej?
- Myślę, że tytuł „Dobra Firma”. Zdobyliśmy go trzy razy z rzędu. To była dla mnie duża satysfakcja, bo „DRUTEX” jest przecież firmą, którą wymyśliłem, która najpierw powstała w mojej głowie, a dopiero później nabrała kształtów materialnych. To nagroda przyznawana na podstawie wyników firmy, dla firm zdrowych i stabilnych. Drutex jako jedyna firma z branży znalazł się w gronie laureatów.
- A jakie jest pana credo życiowe? Jaka myśl przyświeca panu przy wszystkich tych inwestycjach i planowaniu rozwoju firmy?
- Przede wszystkim staram się grać fair. Wiarygodność, rzetelność biznesowa oraz fair play. To są te zasady, którymi się kierujemy w „DRUTEX-ie”. To dlatego z wielu „świetnych” okazji po prostu nie korzystamy właśnie dlatego, że nie są to oferty do końca uczciwe. Dlaczego wiele firm rośnie ostatnio jak na drożdżach? Ponieważ bardzo modna jest teraz polityka sprzedaży bez faktur. My na to nigdy nie pójdziemy. Takie podejście nie dotyczy tylko samego biznesu. Ono przekłada się również na inne sfery działania firmy. Pod drzwiami naszego działu kadr często ustawia się kolejka. Dlaczego? Bo jesteśmy nie tylko największym pracodawcą w regionie, ale również dlatego, że wszyscy wiedzą, iż nie płacimy pod stołem. Od wszystkiego, co pracownik zarobi, odprowadzane są podatki, składki... To nie jest przecież powszechna praktyka na rynku. U nas jest to reguła! A teraz ludzie zaczynają trochę inaczej patrzeć na swoje zarobki. Liczą, jaką będą mieli emeryturę, jaką mają zdolność kredytową... Ale pytał pan o credo... Często powtarzam, że prawdziwy generał śpi na froncie w piżamie, czyli czuje się spokojny i bezpieczny. Wiem, co mówię, bo w moim życiu miałem epizod związany z wojskiem. Wracając jednak do meritum. To, że wszystko jest zapłacone, że jest odpowiednia ilość zapasów... To daje duże poczucie bezpieczeństwa zarówno mnie, jak i moim pracownikom. Z całą pewnością nie jestem ryzykantem. Zawsze mam dobrze przemyślaną strategię. Gdyby nawet nastąpiło jakieś tąpnięcie na rynku, to firma i tak będzie bezpieczna.
Fot. Obud.pl
- „DRUTEX” to nie tylko wysokiej jakości produkcja, to również szereg działań podejmowanych na rzecz lokalnej społeczności.
- Nie ma co ukrywać, że jako największa firma w regionie, byliśmy jednym z tych podmiotów gospodarczych, które wspierały różne inicjatywy prospołeczne. Robiliśmy to już wówczas, kiedy nie było to jeszcze tak modne, jak obecnie. I nie mam tu na myśli akcji związanych z nieodpłatnym przekazywaniem stolarki otworowej różnym podmiotom, bo takich inicjatyw było i jest bardzo wiele. Robimy jednak znacznie więcej. Mogę bez najmniejszej przesady stwierdzić, że wszelkiego rodzaju eventy, które odbywają się w Bytowie, są przeważnie organizowane z naszym wsparciem. Oprócz tego pomagamy również pracownikom. Wspieramy ich podczas studiów magisterskich i podyplomowych oraz w nauce języków.
- „DRUTEX” ceniony jest przez lokalną społeczność również za wspieranie piłki nożnej.
- Tak, ten sport jest dla mnie bardzo ważny. A skąd wziął się w ogóle pomysł na piłkę nożną? Zaczęło się od zwykłej przygody z lokalnym klubem, bez jakichś tam większych ambicji. Okazało się jednak, że odrobina środków przekazanych na rzecz sportowców oraz życzliwe zainteresowanie są w stanie zdziałać cuda. Dzisiejszy sukces DRUTEX- Bytovii, która po latach trafiła z piątej do pierwszej ligi, to w dużej mierze wynik naszego wsparcia. Bardzo cieszę się, że od pewnego czasu współpracuje z nami były selekcjoner reprezentacji Polski, Paweł Janas. To, że od lat wspieramy klub z Bytowa pokazuje, jak spójni jesteśmy w naszym działaniu. Nie było takich momentów, żebyśmy poszukiwali czegoś nowego. Nie kombinowaliśmy, czy może nie warto byłoby wspierać pływania, hokeja, siatkówki lub innych modnych lub przejściowo modnych dyscyplin. Piłka nożna jest od zawsze. Mówią mi często - naśladujecie konkurencję, bo poszliście w futbol. My naśladujemy? My? Przez ostatnie jedenaście lat wspieramy klub piłkarski! Kto w naszej branży robił to wcześniej od nas?
- Firma w doskonały sposób wykorzystuje marketing sportowy.
- Oczywiście! Wspieranie sportu przez „DRUTEX” wiąże się również z marketingiem. I nie chodzi mi w tym przypadku o reklamy na bandach wokół stadionów. To w przypadku okien nie działa zbyt dobrze. Okno jest takim produktem, który dość trudno jest reklamować. Przed czterema laty nawet znawcy pukali się w głowy – chcecie okna reklamować w telewizji? Okazuje się, że da się to zrobić skutecznie, ale trzeba trochę pogłówkować. Udało nam się stworzyć reklamy na światowym poziomie. W jednej z dużych stacji TV bardzo się dziwili, że można tak ładnie zrobić reklamę okien. Ale żeby klienta przekonać, to trzeba wzbudzać emocje. A o emocje najłatwiej przy widowisku sportowym. To dlatego wzięliśmy do naszej reklamy trzech sławnych i utytułowanych piłkarzy z Polski (Jakub Błaszczykowski), Niemiec (Philip Lahm) oraz Włoch (Andrea Pirio). Dlaczego właśnie tych? Kraje, które wymieniłem, to są nasze główne rynki. Ale sport, to nie tylko biznes i reklama! Sport jest też doskonałą okazją, aby pomóc dzieciom. Od lat telewizja TVN organizuje mecze piłkarskie, aby wspomóc fundację „Nie jesteś sam”. Przez kilka lat drużyna stacji z żółto-niebieskim logo walczyła na boisku z politykami, natomiast w tym roku z przedstawicielami konkurencyjnej stacji TVP. Cyklicznie wspieramy tę imprezę jako sponsor. Ta fundacja bardzo dobrze się rozwija i dużo robi dla potrzebujących. Działalność polegającą na wspieraniu ważnych społecznie inicjatyw, prowadzimy na poziomie lokalnym, krajowym, a nawet międzynarodowym. We Włoszech, a konkretnie w Mediolanie zaangażowaliśmy się w dużą galę, na której byli obecni włoscy piłkarze. Organizowano tam aukcję charytatywną, a pieniądze przekazywano dla dzieci w Ghanie. Byliśmy tam jednym z głównych sponsorów.
- „DRUTEX” działa też jako prężny mecenas kultury.
- To prawda. Od 2010 roku zaczęliśmy wychodzić do mediów. Zaczęło się od wsparcia Złotych Kaczek – nagrody filmowej. To był bardzo mocny akcent, bo wiadomo, że ta nagroda ma swoją wieloletnią tradycję i rangę. Wspieraliśmy również uczestników niektórych programów typu talent show, a także młodych architektów. Podchodzimy jednak do naszych działań w sposób bardzo selektywny. Musimy to robić, gdyż nie jesteśmy w stanie uszczęśliwić wszystkich. Nie będę tu mówił, jaki dokładnie budżet jest przeznaczany w „DRUTEX-ie” na działania marketingowe, ale są to sumy olbrzymie. Niektóre firmy w branży nie mają nawet takich obrotów! To są naprawdę ogromne pieniądze, ale cieszę się, że „DRUTEX” na takie działania stać.
Dziękuję za rozmowę.
KILKA PYTAŃ „NA LUZIE”Znak zodiaku: Waga Ulubiony kolor: niebieski Ulubione zwierze: nie mam. Ulubiona roślina: róża. Ulubiony napój: czerwone wino. Ulubione danie: golonka. Ulubiony aktor: nie mam. Ulubiona aktorka: Również nie mam i mówiąc szczerze nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ulubiony film: nie mam Ulubiona muzyka: Dobrze, przyznam się, ale w domu to się ze mnie czasami śmieją. Lubię Krzysztofa Krawczyka, „Czerwone Gitary”, „Trubadurów” oraz muzykę włoską. Ulubiony samochód: Dokładnie taki jak mam – Mercedes w wersji terenowej! Czarny Mercedes. Rzeczy, które lubię, to... czytać gazety. Rzeczy, których nie lubię... anyż. Gdybym nie był prezesem Drutexu, to... i tak pracowałbym w biznesie. Ale w takim produkcyjnym. Myślę, że dobrze czuję jego specyfikę. Po prostu ją czuję. Niezależnie od tego czy jest to produkcja okien, drutu czy …bomb. Z dużo mniejszym zapałem garnąłbym się do handlu. |
REKLAMA:
REKLAMA:
Źródło: Obud.pl