Budżet programu Mój Prąd 3.0 jest bliski wyczerpania — złożono już ponad 100 tysięcy wniosków o dofinansowanie. Część potencjalnych prosumentów zastanawia się więc, co dalej. Według zapowiedzi przedstawicieli Ministerstwa Klimatu i Środowiska, w 2022 roku czeka na nas kolejna edycja, tym razem wspierająca zwiększanie poziomu autokonsumpcji i magazynowanie energii elektrycznej.
— Od czasu, kiedy Ministerstwo Klimatu i Środowiska ogłosiło plany co do istotnej zmiany systemu rozliczenia prosumentów, obserwujemy stopniowy wzrost zainteresowania klientów rozwiązaniami, umożliwiającymi magazynowanie energii wyprodukowanej przez domowe instalacje fotowoltaiczne. Jeszcze więcej pytań zaczęliśmy dostawać po zapowiedziach dotacji do takich rozwiązań w ramach kolejnej, czwartej już edycji programu Mój Prąd — mówi Bartosz Bąbrych, prezes firmy N Energia, kompleksowo działającej na rynku OZE.
Według eksperta, na tę chwilę przydomowe magazyny energii pozostają produktem niszowym. Po pierwsze dlatego, że to jest nadal relatywnie droga technologia. Można przyjąć, że przeciętny koszt zainstalowania banku energii to ok. 10-30 tys. zł, w zależności od potrzeb konsumenta.
Po drugie, obecnie wciąż nie można jednoznacznie przewidzieć przyszłości systemu rozliczeń z prosumentami. Przedstawione projekty rządowe i poselskie różnią się zbyt mocno, a przed nimi jeszcze długa i wyboista ścieżka legislacyjna. Zbyt dużo sprzecznych interesów różnych grup politycznych i biznesowych będzie miało wpływ na ostateczny kształt ustawy.
Jedyne co jest pewne, to kierunek, w którym podążają zmiany. Główną intencją autorów proponowanych projektów jest odciążenie sieci energetycznych niegotowych do tak szybkiego wzrostu liczby prosumentów.
— Rząd jasno daje do zrozumienia, że polityka państwa będzie zmierzała w kierunku zachęcania inwestorów do budowy instalacji z własnymi bankami energii oraz ograniczenia obciążenia sieci. Oczekujemy więc porównywalnego poziomu wsparcia do tego, który wcześniej dał impuls rozwojowi domowej fotowoltaiki — komentuje Bartosz Bąbrych. — Jestem pewien, że magazyny energii niedługo powtórzą sukces instalacji fotowoltaicznych.
Ekspert zwraca uwagę na to, że energia elektryczna może być magazynowana nie tylko w akumulatorach, ale na przykład w postaci energii cieplnej. Faktycznie pompa ciepła wyposażona w zasobnik ciepłej wody użytkowej jest swoistym bankiem energii, który klient otrzymuje w standardzie.
— Przyszłość rynku OZE leży w złożonych systemach, w których fotowoltaika jest tylko jedną z części. Zadaniem firm działających na tym rynku będzie ich projektowanie w taki sposób, żeby produkcja energii, jej wykorzystanie, w tym do ogrzewania domów, magazynowanie, sprzedaż nadwyżek i pobieranie niedoboru z sieci były jak najbardziej korzystne dla klienta — uważa Bartosz Bąbrych.
Zdaniem prezesa N Energii, dzięki zmianom na rynku OZE pozostaną tylko firmy, dysponujące odpowiednim zapleczem technicznym, zdolnym do zaprojektowania takich systemów.
— To nie jest takie proste. Musimy jak najdokładniej przewidzieć ile energii elektrycznej będzie potrzebował prosument w godzinach najmniejszej produkcji prądu przez fotowoltaikę i to uwzględniając roczny cykl produkcji prądu. Musimy też dobrać odpowiednią moc instalacji, żeby wytwarzana przez nią energia nie tylko została maksymalnie skonsumowana przez magazyn, ale i pokrywała bieżące potrzeby gospodarstwa domowego. Uwzględnić taryfy prądu, odpowiednio zaprogramować narzędzie do sterowania energią wewnątrz systemu — mówi Bartosz Bąbrych. — Wtedy nowy system rozliczeń prosumenckich, wspierany dotacjami, może być nie mniej opłacalny od dotychczasowego. Z pewnością będzie też bardziej bezpieczny zarówno dla sieci przesyłowych, jak i samych prosumentów.
Według eksperta, na tę chwilę przydomowe magazyny energii pozostają produktem niszowym. Po pierwsze dlatego, że to jest nadal relatywnie droga technologia. Można przyjąć, że przeciętny koszt zainstalowania banku energii to ok. 10-30 tys. zł, w zależności od potrzeb konsumenta.
Po drugie, obecnie wciąż nie można jednoznacznie przewidzieć przyszłości systemu rozliczeń z prosumentami. Przedstawione projekty rządowe i poselskie różnią się zbyt mocno, a przed nimi jeszcze długa i wyboista ścieżka legislacyjna. Zbyt dużo sprzecznych interesów różnych grup politycznych i biznesowych będzie miało wpływ na ostateczny kształt ustawy.
Jedyne co jest pewne, to kierunek, w którym podążają zmiany. Główną intencją autorów proponowanych projektów jest odciążenie sieci energetycznych niegotowych do tak szybkiego wzrostu liczby prosumentów.
— Rząd jasno daje do zrozumienia, że polityka państwa będzie zmierzała w kierunku zachęcania inwestorów do budowy instalacji z własnymi bankami energii oraz ograniczenia obciążenia sieci. Oczekujemy więc porównywalnego poziomu wsparcia do tego, który wcześniej dał impuls rozwojowi domowej fotowoltaiki — komentuje Bartosz Bąbrych. — Jestem pewien, że magazyny energii niedługo powtórzą sukces instalacji fotowoltaicznych.
Ekspert zwraca uwagę na to, że energia elektryczna może być magazynowana nie tylko w akumulatorach, ale na przykład w postaci energii cieplnej. Faktycznie pompa ciepła wyposażona w zasobnik ciepłej wody użytkowej jest swoistym bankiem energii, który klient otrzymuje w standardzie.
— Przyszłość rynku OZE leży w złożonych systemach, w których fotowoltaika jest tylko jedną z części. Zadaniem firm działających na tym rynku będzie ich projektowanie w taki sposób, żeby produkcja energii, jej wykorzystanie, w tym do ogrzewania domów, magazynowanie, sprzedaż nadwyżek i pobieranie niedoboru z sieci były jak najbardziej korzystne dla klienta — uważa Bartosz Bąbrych.
REKLAMA:
Zdaniem prezesa N Energii, dzięki zmianom na rynku OZE pozostaną tylko firmy, dysponujące odpowiednim zapleczem technicznym, zdolnym do zaprojektowania takich systemów.
— To nie jest takie proste. Musimy jak najdokładniej przewidzieć ile energii elektrycznej będzie potrzebował prosument w godzinach najmniejszej produkcji prądu przez fotowoltaikę i to uwzględniając roczny cykl produkcji prądu. Musimy też dobrać odpowiednią moc instalacji, żeby wytwarzana przez nią energia nie tylko została maksymalnie skonsumowana przez magazyn, ale i pokrywała bieżące potrzeby gospodarstwa domowego. Uwzględnić taryfy prądu, odpowiednio zaprogramować narzędzie do sterowania energią wewnątrz systemu — mówi Bartosz Bąbrych. — Wtedy nowy system rozliczeń prosumenckich, wspierany dotacjami, może być nie mniej opłacalny od dotychczasowego. Z pewnością będzie też bardziej bezpieczny zarówno dla sieci przesyłowych, jak i samych prosumentów.
REKLAMA:
REKLAMA:
Źródło: N Energia