Rynek nieruchomości wraz z lockdownem zmienił się diametralnie. Prawdopodobnie już na stałe. Jeszcze na początku roku był bardzo mocno rozgrzany. Można było mówić o dwucyfrowych wzrostach cen, a niektóre nieruchomości osiągały wartości uznawane wcześniej za nierealne. Spodziewano się, że może przyjść korekta rynku, ostudzenie, które wręcz by się przydało w celu wyhamowania ciągłych wzrostów. Tak było przed 1 marca. Nikt nie spodziewał się jednak czarnego łabędzia i zmian o 180 stopni.
Fot. Otodom
- Reprezentuję duże biuro nieruchomości w Trójmieście. Na samym początku lockdownu otrzymaliśmy około 70% zapytań mniej niż zazwyczaj. Rynek przez dwa-trzy tygodnie był dosyć mocno zmrożony. Jednak w miarę postępu epidemii społeczeństwo zaczęło pomału przystosowywać się do sytuacji i do tego, że sytuacja prawdopodobnie zostanie z nami na dłużej. Chociaż zapytań było zdecydowanie mniej, to transakcji ubyło nieznacznie. Klienci, którzy zgłaszali się do nas w marcu i na początku kwietnia byli zdecydowani na zakup i szybciej podejmowali decyzje. Nie mieliśmy więc osób, które oglądają naście nieruchomości, tylko klientów, którzy przychodzili, oglądali jedną nieruchomość, przystępowali do negocjacji – powiedział Sebastian Wielgus, laureat nagrody Lider Nieruchomości Otodom - Pośrednik Roku 2019, z biura WhiteWood.
Co ciekawe negocjacje w tym okresie ze względu na dużą niepewność rynku były dużo bardziej niż obecnie. Klienci byli skłonni do większych rabatów i odstępstw od normalności ze względu na niepewność sytuacji.
To nie powstrzymywało pośredników. Zaczęli przeprowadzać transakcje na podstawie pełnomocnictw, z obecnością klienta u notariusza w formie wideo. Klient był u notariusza wirtualnie, słuchał całego aktu, zadawał pytania notariuszowi, a pełnomocnik w jego imieniu podpisywał umowę.
Dokonała się szalenie duża zmiana - doszło do transakcji, gdzie klient nie oglądał nieruchomości osobiście, korzystał wyłącznie z wirtualnego spaceru. Co prawda w bardzo wysokiej jakości, czyli zdjęcia wirtualne, ogłoszenie, wideo prezentacja do tego film. Takich nieruchomości od marca do końca kwietnia sprzedaliśmy trzy, gdzie klient przyjechał przed samym końcem, po to tylko, żeby wejść do nieruchomości i potwierdzić, że ona jest faktycznie taka, jaka była na wirtualnym spacerze. I to były nieruchomości powyżej półtora miliona złotych, mówimy więc o dużym wolumenie – skwitował.
Sprzedawaliśmy nieruchomości w okolicy 2 milionów, powyżej 1,5 miliona złotych, typowo wakacyjne. I klienci mówili, że raz: nie chcemy trzymać pieniędzy na koncie, a dwa: chcemy jechać do swojego mieszkania i nie chcemy, żeby ktokolwiek nam zakazał wyjazdu do tego mieszkania, bo my chcemy tam być. To nie były więc zakupy typowo inwestycyjne - to były zakupy bardziej jako lokata kapitału, jako posiadanie nieruchomości wakacyjnej. Obecnie mamy 140% zapytań porównując rok do roku. Czyli można powiedzieć, że rynek jest ponownie w bardzo dobrej kondycji. Co prawda klienci dokonują zakupów w inny sposób, czyli właśnie wykorzystując wirtualne spacery, wideo-prezentacje, ograniczamy ilość spotkań, natomiast klienci poszukują innych nieruchomości. Klienci chcą wydawać więcej, natomiast zmieniają się nam segmenty klientów, przesuwają się słupki, czego klienci szukają i w jakim budżecie. Jest duże zainteresowanie domem na przedmieściach w cenie mieszkania 3-pokojowego w centrum. Klienci zaczynają zwracać uwagę na rzeczy, na które nie zwracali wcześniej, czyli balkon, ogródek. Wcześniej fajnie jakby ten balkon był. Obecnie balkon musi być. Tak samo ogródek - wcześniej niekoniecznie, po miesiącu zamknięcia zaczyna to być sprawa ważna.
Obserwacje gościa debaty Otodom potwierdzają statystyki serwisu. Najpopularniejsza strona z nieruchomościami zanotowała w maju o 33% większy ruch niż rok wcześniej. – Domy stały się najpopularniejszym typem nieruchomości, wyprzedzając mieszkania. A jeśli mieszkania - to dziś poszukiwane są większe (wcześniej najczęściej od 40 mkw., dziś od 60 mkw.) z balkonami (wzrost zapytań o 30%), tarasami (wzrost o 67%) lub ogródkami (wzrost o 68%) – zaznacza Jarosław Krawczyk z Otodom.
Na pewno zdecydowanie mocniej ucierpi rynek nieruchomości komercyjnych. Mówię tutaj o biurach. Do dnia dzisiejszego duża część pracowników dużych biurowców nie wróciła do biur, wykonują prace zdalnie, czyli nie potrzebują stanowisk. Trafiła do nas na sprzedaż, na wynajem, też spora ilość lokali, które były jeszcze wynajęte kilka miesięcy temu, czyli dużo osób wycofało się z wynajmów – dodał Sebastian Wielgus.
- Reprezentuję duże biuro nieruchomości w Trójmieście. Na samym początku lockdownu otrzymaliśmy około 70% zapytań mniej niż zazwyczaj. Rynek przez dwa-trzy tygodnie był dosyć mocno zmrożony. Jednak w miarę postępu epidemii społeczeństwo zaczęło pomału przystosowywać się do sytuacji i do tego, że sytuacja prawdopodobnie zostanie z nami na dłużej. Chociaż zapytań było zdecydowanie mniej, to transakcji ubyło nieznacznie. Klienci, którzy zgłaszali się do nas w marcu i na początku kwietnia byli zdecydowani na zakup i szybciej podejmowali decyzje. Nie mieliśmy więc osób, które oglądają naście nieruchomości, tylko klientów, którzy przychodzili, oglądali jedną nieruchomość, przystępowali do negocjacji – powiedział Sebastian Wielgus, laureat nagrody Lider Nieruchomości Otodom - Pośrednik Roku 2019, z biura WhiteWood.
Co ciekawe negocjacje w tym okresie ze względu na dużą niepewność rynku były dużo bardziej niż obecnie. Klienci byli skłonni do większych rabatów i odstępstw od normalności ze względu na niepewność sytuacji.
Transakcje zdalne to już codzienność pośredników
- Nagle okazało się, że duża część naszych klientów jest za granicą ze względu na kwarantannę. Przez zamknięte granice nie mogli oni przyjechać, więc musieliśmy bardzo szybko organizować pełnomocnictwa, tłumaczenia i dokumenty online. Niestety, nie wszystko było przygotowane na to, żebyśmy mogli funkcjonować w sposób normalny. Transakcje były mocno opóźnione, niektóre wciąż jeszcze się nie odbyły ze względu ma to, że na dokumenty ze Szwecji chociażby czekaliśmy ponad miesiąc – mówił Sebastian Wielgus.To nie powstrzymywało pośredników. Zaczęli przeprowadzać transakcje na podstawie pełnomocnictw, z obecnością klienta u notariusza w formie wideo. Klient był u notariusza wirtualnie, słuchał całego aktu, zadawał pytania notariuszowi, a pełnomocnik w jego imieniu podpisywał umowę.
Dokonała się szalenie duża zmiana - doszło do transakcji, gdzie klient nie oglądał nieruchomości osobiście, korzystał wyłącznie z wirtualnego spaceru. Co prawda w bardzo wysokiej jakości, czyli zdjęcia wirtualne, ogłoszenie, wideo prezentacja do tego film. Takich nieruchomości od marca do końca kwietnia sprzedaliśmy trzy, gdzie klient przyjechał przed samym końcem, po to tylko, żeby wejść do nieruchomości i potwierdzić, że ona jest faktycznie taka, jaka była na wirtualnym spacerze. I to były nieruchomości powyżej półtora miliona złotych, mówimy więc o dużym wolumenie – skwitował.
REKLAMA:
Trendy na rynku nieruchomości po pandemii
W ostatnim czasie zauważalny jest popyt na nieruchomości wakacyjne nad polskim wybrzeżem, co w zeszłym roku nie było tak popularne.Sprzedawaliśmy nieruchomości w okolicy 2 milionów, powyżej 1,5 miliona złotych, typowo wakacyjne. I klienci mówili, że raz: nie chcemy trzymać pieniędzy na koncie, a dwa: chcemy jechać do swojego mieszkania i nie chcemy, żeby ktokolwiek nam zakazał wyjazdu do tego mieszkania, bo my chcemy tam być. To nie były więc zakupy typowo inwestycyjne - to były zakupy bardziej jako lokata kapitału, jako posiadanie nieruchomości wakacyjnej. Obecnie mamy 140% zapytań porównując rok do roku. Czyli można powiedzieć, że rynek jest ponownie w bardzo dobrej kondycji. Co prawda klienci dokonują zakupów w inny sposób, czyli właśnie wykorzystując wirtualne spacery, wideo-prezentacje, ograniczamy ilość spotkań, natomiast klienci poszukują innych nieruchomości. Klienci chcą wydawać więcej, natomiast zmieniają się nam segmenty klientów, przesuwają się słupki, czego klienci szukają i w jakim budżecie. Jest duże zainteresowanie domem na przedmieściach w cenie mieszkania 3-pokojowego w centrum. Klienci zaczynają zwracać uwagę na rzeczy, na które nie zwracali wcześniej, czyli balkon, ogródek. Wcześniej fajnie jakby ten balkon był. Obecnie balkon musi być. Tak samo ogródek - wcześniej niekoniecznie, po miesiącu zamknięcia zaczyna to być sprawa ważna.
Obserwacje gościa debaty Otodom potwierdzają statystyki serwisu. Najpopularniejsza strona z nieruchomościami zanotowała w maju o 33% większy ruch niż rok wcześniej. – Domy stały się najpopularniejszym typem nieruchomości, wyprzedzając mieszkania. A jeśli mieszkania - to dziś poszukiwane są większe (wcześniej najczęściej od 40 mkw., dziś od 60 mkw.) z balkonami (wzrost zapytań o 30%), tarasami (wzrost o 67%) lub ogródkami (wzrost o 68%) – zaznacza Jarosław Krawczyk z Otodom.
Jaka jest przyszłość nieruchomości po pandemii
Na tym etapie nie można jednoznacznie stwierdzić, jak będzie wyglądał ten rynek nieruchomości w 2021 roku. Możemy jedynie prognozować, pamiętając, rynek nieruchomości wisi w pewnego rodzaju próżni - nie odbiera natychmiast. Skutki lockdownu odczujemy dopiero po jednym, może dwóch kwartałach, najwcześniej w listopadzie-grudniu. Wtedy będziemy w stanie ocenić kondycję rynku nieruchomości i to, jak mocno ucierpiał.Na pewno zdecydowanie mocniej ucierpi rynek nieruchomości komercyjnych. Mówię tutaj o biurach. Do dnia dzisiejszego duża część pracowników dużych biurowców nie wróciła do biur, wykonują prace zdalnie, czyli nie potrzebują stanowisk. Trafiła do nas na sprzedaż, na wynajem, też spora ilość lokali, które były jeszcze wynajęte kilka miesięcy temu, czyli dużo osób wycofało się z wynajmów – dodał Sebastian Wielgus.
Czy zatem jest to dobry moment na zakup nieruchomości?
- Mamy takie powiedzenie w biurze: „Dobry czas na zakup nieruchomości zawsze był wczoraj”. I tak samo dzisiaj jestem w stanie powiedzieć, że dobry czas na zakup nieruchomości był na początku kwietnia, bo były wtedy największe możliwości negocjacyjne. Teraz trudniej o kredyt czy załatwienie spraw u notariusza lub w urzędach. Dzisiaj na założenie księgi wieczystej czy na zmianę wpisu w księdze wieczystej w Warszawie czekamy od 5 do 8 miesięcy. W Gdańsku przed epidemią było to od 9 do 10 miesięcy. Nie chcę myśleć jak jest teraz, można się domyślać, że nawet około 12 miesięcy. Wiem też, że na przedmieściach Trójmiasta jest duży problem z oczekiwaniem na pozwolenia na budowę. Oczywiście mówimy tu o małych deweloperach - nawet 6-miesięczny czas oczekiwania na pozwolenie na budowę – to jest tragedia. Bardzo potrzebujemy uproszczenia procedur i scyfryzowania urzędów, bo blokuje nam to po prostu sprzedaż – podsumował Sebastian Wielgus.REKLAMA:
REKLAMA:
Źródło: Otodom