Nowoczesny dom ze spadzistym dachem

Podziel się:
O budowlanej specyfice Podhala, różnym rozumieniu nowoczesności, domu z kominem, ale bez kotła grzewczego, a także o kobietach, mężczyznach i funkcjonalności domu z architektem Piotrem Leją rozmawia Marek Żelech

Elewacja północnaElewacja północnaNowoczesny dom ze spadzistym dachem

O jakim domu będziemy rozmawiać?

Jest to budynek jednorodzinny, który stoi na zboczu Gubałówki w Zakopanem. Dom ma około 160 m2, albo też 210 m2 jeśli liczyć z piwnicą, która nie do końca ową piwnicą jest.

A dlaczego?

Budynek wzniesiony jest na zboczu. To zresztą norma w tym regionie kraju. Piwnica na Podhalu oznacza zupełnie co innego niż na przykład na Mazowszu. Według najbardziej uproszczonej definicji piwnica jest kondygnacją budynku, która znajduje się pod ziemią. Tymczasem jeśli dom usytuowany jest na zboczu, to nie ma siły, przynajmniej z jednej strony nie spełnia ona owych definicyjnych założeń. Tak również jest w tym przypadku. Wielu inwestorów, którzy naczytali się wcześniej artykułów w różnych pismach budowlanych, stanowczo nie chce mieć w domu piwnicy. Najczęstszy argument brzmi: bo podziemna kondygnacja przedroży budowę i nie jest do niczego potrzebna. Potem trochę się dziwią, kiedy uświadamiam im, że w warunkach górskich, przy budynkach stojących na zboczach... te piwnice pojawiają się, niejako samoistnie. Po prostu fundament musi być wykopany tak głęboko, że właściwie nie ma innego wyjścia, jak zdecydować się na dolną kondygnację. Często z jednej strony domu wygląda ona jak parter, a z drugiej jest całkowicie schowana w gruncie. Dom, o którym mówię trudno zaliczyć do dużych, chociaż z zewnątrz wydaje się znacznie większy niż jest w rzeczywistości. Zostało to osiągnięte dzięki takim elementom jak: pospuszczane połacie dachu, wystające belki, elementy drewniane. To nawiązanie do architektury regionu. Tradycyjne góralskie chaty również miały i mają przypory, szerokie przyziemia, podmurówki. Krótko rzecz ujmując, budynek jest obiektem nowoczesnym, który bardzo mocno i konsekwentnie nawiązuje kształtem swej bryły do architektury Podhala. Mówiąc szczerze, kiedy użyłem przed chwilą słowa nowoczesny to trochę się zawahałem.

Elewacja wschodniaElewacja wschodnia

Z jakiego powodu?

Otóż jak na standardy w Zakopanego i okolic, to ten budynek rzeczywiście jest nowoczesny. Ale gdybyśmy przyłożyli do niego miarę wielkomiejską, to przymiotnik tradycyjny pasowałby znacznie lepiej. Moja filozofia projektowania polega na tym, że wprowadzam na Podhale elementy nowoczesnego budownictwa, ale w sposób łagodny i stonowany. Tu nie pasuje architektura zimna, epatująca niezwykłymi elementami wystroju, rozbudowaną bryłą lub unikalnym materiałem. Poza tym, miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego w rejonie Zakopanego, Kościeliska i Poronina znacząco ograniczają ekstrawagancje oraz eksperymenty na jakie może pozwolić sobie projektant domów. Uregulowaniom podlega chociażby szerokość budynków [do około ośmiu metrów, a przy większych budynkach do dziewięciu – przyp. red] oraz ich wysokość [przeważnie od dziewięciu do jedenastu metrów, chociaż dopuszczane są niewielkie odstępstwa, szczególnie w Zakopanem – przyp. red.]. Przepisy regulują również wysokość i szerokość okapów. Minimalna szerokość to metr! Dach musi być stromy. Minimum to 49 stopni. Proszę zauważyć, że w pozostałych regionach kraju, jeśli połać opada pod kątem 45 stopni to uważana jest już za naprawdę stromą. Dosyć szczegółowym uregulowaniom podlega również pokrycie dachu. Powinno ono mieć kolor ciemny, zbliżony do czarnego. Najlepiej, aby nawiązywało swoją formą do gontu. Oczywiście tradycyjny gont, to już przeżytek. Trzeba go bowiem często malować. Poza tym nie ma już gontów łupanych, które wytrzymywały znacznie dłużej niż gonty cięte. W praktyce najlepiej sprawdza się matowa blachodachówka z posypką bitumiczną. Większość domów w regionie kryta jest obecnie właśnie takim materiałem. Jeśli chodzi o ściany budynków, to wskazane jest używanie drewna i naturalnego kamienia.

Elewacja zachodniaElewacja zachodnia

Sporo ograniczeń dla architekta. Czy łatwo jest projektować nowoczesne budynki w takich warunkach? Przypomina to nieco łączenie ognia z wodą.

Zaleceń i ograniczeń jest znacznie więcej. Wymieniłem tylko niewielką część z nich. Tak, w kontekście wszystkich tych wytycznych, o których wspomniałem, bardzo trudno jest zaprojektować naprawdę nowoczesną architekturę. Nowoczesną w powszechnym rozumieniu tego słowa, a więc w rozumieniu designerskim. To jednak tylko część prawdy. Odwołam się do swojej historii. Podczas studiów nie wykonałem właściwie żadnego projektu o cechach regionalnych. Ciągnęła mnie właśnie nowoczesność. Zresztą w moim otoczeniu wszyscy uznawali, że wplatanie elementów charakterystycznych dla dawnego budownictwa w nową architekturę, jest tylko mało twórczym odtwarzaniem. No, a przecież młodzi ludzie chcą być jak najbardziej oryginalni. Dopiero po ukończeniu szkoły, kiedy zamieszkałem w Zakopanem, przekonałem się, że ów regionalizm wcale nie jest taki zły. Wbrew pozorom on również pozwala projektować nowocześnie. Oczywiście nie jest to nowoczesność typu: stal, szkło, beton, ale tego rodzaju domy można spotkać wszędzie. Są w Dubaju, są w Nowym Jorku i we Wrocławiu. Zatem jest to rodzaj ślepej uliczki, gdyż cały świat robi się taki sam. Projektować nowocześnie, a zarazem w stylu regionalnym, jest wprawdzie trudniej, ale przecież to właśnie trudności i ograniczenia są inspirujące.

JadalniaJadalnia

Wróćmy zatem do konkretnego przypadku domu. Budynek, o którym zaczął Pan już opowiadać można scharakteryzować następująco: to udany kompromis pomiędzy obwarowaniami i zaleceniami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, a naturalną u młodych ludzi tęsknotą za nowoczesnością.

(śmiech) Dziękuję szczególnie za tych młodych ludzi. Dom, o którym rozmawiamy jest bowiem moim domem, w którym mieszkam z żoną oraz dziećmi. Budynek ma trzy poziomy. Pierwszy z nich to przyziemie, które jest otwarte od strony odstokowej i przysypane niemal w całości po stronie przeciwnej. Na poziomie drugim, czyli na parterze znajduje się część dzienna domu. a na kolejnym, czyli na piętrze, sypialnie. Jest jeszcze strych. Ten ostatni ma różną wysokość, gdyż kalenica dachu nie jest prosta. To takie nawiązanie do krajobrazu. Ostatecznie góry wokół również są krzywe.

Jeszcze bez zieleniJeszcze bez zieleni

Wyeksponował Pan komin ze stali nierdzewnej. Tymczasem większość ludzi stara się raczej ukryć tego rodzaju elementy.

Komin to jeden z akcentów nowoczesności, o której rozmawialiśmy. Stal, szkło, kamień to materiały, które świetnie nadają się do tego, aby zaznaczyć współczesny design w tradycyjnej przecież bryle budynku. Podkreślają to, co nowe, ale jednocześnie nie gryzą się z materiałami tradycyjnymi. Przeciwnie doskonale z nimi współgrają. Jedną z charakterystycznych cech budynku, o którym rozmawiamy, jest brak tradycyjnego garażu. Na jego miejscu zaprojektowałem wiatę. Uważam, że taka otwarta konstrukcja lepiej pasuje do bryły domu i czyni ją lżejszą. Staram się namawiać moich klientów właśnie do takiego rozwiązania. Powiem szczerze, iż z moich doświadczeń wynika, że bardzo trudno jest zaprojektować bryłę budynku, nawiązującego do miejscowej tradycji, w taki sposób, aby tworzyła harmonijną całość z garażem. Przeważnie nie wygląda to zbyt dobrze. Przyczyna tkwi w tym, iż garaż, z racji pełnionych funkcji, jest optycznie ciężki, a jego proporcje rzadko pasują do reszty domu. Poza tym... szerokie bramy wjazdowe... trudno zaliczyć je do atrakcyjnych elementów wystroju.
REKLAMA:

Inną charakterystyczna cechą budynku, o którym rozmawiamy są duże przeszklenia.

Wielkie, narożne okno, to przede wszystkim zapewnienie domownikom wspaniałych widoków. A gdzie jak gdzie, ale w górach krajobraz godny jest wyeksponowania i warto, żeby stanowił... niejako dodatkowy wystrój salonu.

KuchniaKuchnia

Z jakich materiałów powstał budynek?

Dom wzniesiony jest z bloczków silikatowych o grubości 24 centymetrów i ocieplony dwudziestocentymetrową warstwą styropianu. Sporo tej termoizolacji, ale zimy w Zakopanem bywają ostre. W budynku nie zastosowano rozpowszechnionych obecnie stropów prefabrykowanych, tylko popularne na Podhalu tradycyjne stropy wylewane. Podmurówka wykonana jest z piaskowca i co ważne wykonana jest bez fug. Kamień bez fugi wygląda bardziej dziko. To zresztą nawiązanie do tradycji regionu. Podmurówek pod bacówkami nikt przecież nie fugował! Trzeba było po prostu dobrze ułożyć i dopasować kanciaste kamienie. Do wykonania przeszkleń wykorzystałem okna drewniane z szybami termoizolacyjnymi. Lekkości budynkowi dodają belki będące przedłużeniem połaci dachowej oraz drewniane słupy, które jak chociażby w przypadku wiaty wcale nie stoją prosto. Usytuowane są pod kątem. Materiał nawiązuje do tradycyjnego budownictwa, a krzywizny... cóż te krzywizny, to jakaś tęsknota za tym, co można zobaczyć w okolicznych lasach. Drzewa w Tatrzańskim Parku Narodowym nie rosną przecież równo. Tam przyrody jest naprawdę dzika i nieokiełznana. Połać dachowa pokryta jest blachodachówką z posypką bitumiczną. O popularności tego materiału w regionie już wspominałem.

NocąNocą

Wybierzmy się zatem na wirtualny spacer po domu.

Do budynku wchodzi się przez przeszklony wiatrołap. Przeszklony, aby nie zamykać wnętrza. Cała powierzchnia parteru jest właściwie otwarta. Wyjątki to tylko mały pokój oraz niewielka łazienka z natryskiem i toaletą. Po lewej stronie od wejścia znajduje się kuchnia, na wprost jadalnia, a po prawej stronie salon – pomieszczenie dzienne. Przestrzeń nad jadalnią jest otwarta na wyższą kondygnację. Z kolei tuż przy kuchni znajduje się fragment przestrzeni otwartej w dół do przyziemia-piwnicy, gdzie znajduje się moja pracownia. Osiągnąłem to dzięki zastąpieniu części podłogi stalową kratą. Chodziło o to, aby nie oddzielać od siebie domowników grubymi ścianami lub stropami. Dzięki temu powstała przestrzeń naprawdę rodzinna, która w razie potrzeby daje poczucie izolacji i możliwość wyciszenia, ale jednocześnie pozwala mieszkańcom na nieskrępowany kontakt. Uważam, że w niewielkim domu, który nie jest domem wielopokoleniowym, tak właśnie powinno być. Przecież w razie pilnej potrzeby, nawet w tak mało porozdzielanej akustycznie przestrzeni, można znaleźć swój azyl. Natomiast, kiedy pada hasło: obiad!, to bardzo szybko wszyscy domownicy siadają przy stole. W takim domu nie można udawać, że się nie słyszy (śmiech) Na pierwsze piętro prowadzi otwarta klatka schodowa. Schody... Ta konstrukcja jest bardzo lekka... ot, po prostu belki wystające ze ściany. Nie ma też tradycyjnych poręczy... W ich miejsce zastosowana została siatka stalowa, taka jaką najczęściej stosuje się w ptaszarniach. To wdzięczny materiał, gdyż łatwo daje się dopasować do wymaganego kształtu. Rozkład piętra jest dosyć tradycyjny. Dwie sypialnie dziecięce, sypialnia z garderobą, oraz łazienka. Klatka schodowa prowadzi również do przyziemia. Na najniższym poziomie znajduje się apartament gościnny z własną łazienką i niewielkim aneksem kuchennym, a także moja pracownia, garderoba, pomieszczenie dodatkowe oraz kotłownia. Trochę wbrew nazwie nie stoi w niej kocioł, ale gruntowa pompa ciepła firmy Vaillant, w której dolnym źródłem jest kolektor pionowy umieszczony w dwóch odwiertach po sto metrów głębokości każdy. Górne źródło stanowi ogrzewanie podłogowe, które ułożone jest we wszystkich pomieszczeniach domu. Muszę powiedzieć, że to była dobra decyzja. Pompa ciepła sprawdza się doskonale nawet przy dużych mrozach.

SchodySchody

Do czego służy zatem stalowy komin, który jest tak pięknie wyeksponowany?

Och, komin współpracuje... z kominkiem. (śmiech) To takie małe zabezpieczenie na wypadek jakichś kłopotów z głównym źródłem ciepła lub możliwych przerw w dostawie energii elektrycznej. Ale sąsiedztwo kominka to również doskonałe miejsce na relaks. Spoglądanie w płomienie i teatr ognia fascynuje człowieka od zamierzchłych czasów. Ciekawostką jest to, że kominek umieszczony jest w ścianie zewnętrznej budynku.
W domu można natknąć się na ciekawe meble oraz elementy wystroju wnętrza. To raczej nie jest masowa produkcja.

Wiele z tych przedmiotów zostało zaprojektowanych i wykonanych przeze mnie. Ich wspólną cechą jest to, iż raczej trudno odnaleźć tam tradycyjne kąty proste. Przykładem może być chociażby stolik. Został on wykonany, między innymi, ze znalezionych nad jeziorem, wytrawionych przez wodę fragmentów gałęzi. Niejako w tej samej konwencji utrzymana jest płaskorzeźba ozdabiająca jadalnię. Została ona wykonana z fragmentów cienkich brzozowych pni ustawionych w pewnym pozornym bezładzie i otoczonych stalową ramą. Hol wejściowy jest dwupoziomowy. W takim miejscu ważną rolę odgrywa zawsze żyrandol. Pokusiłem się o wykonanie własnego modelu. Powstał on między innymi z dwustu metrów stalowej, nierdzewnej linki. Wokół typowych kulistych kloszy zaplotłem coś w rodzaju błyszczącej pajęczyny. Myślę że efekt wizualny jest naprawdę niezły.

Czy dom dla swojej rodziny projektuje się łatwiej, czy trudniej niż dla klienta?

Tak naprawdę trudno odpowiedzieć mi na to pytanie. Dlatego trudno, że klienci bywają bardzo różni. Ale ujmując rzecz statystycznie, to jednak trudniej projektuje się dla siebie. Wymagania inwestorów są często dosyć proste, a spełnienie ich marzeń nie stanowi na ogół problemu. Czasami to właśnie projektant musi namawiać klienta, aby odważył się i oczekiwał od swojego domu więcej, niż planował na początku. Architekt, który projektuje dom dla siebie, niemal od razu zdaje sobie sprawę, jak nieskończenie wiele możliwości otwiera nowa inwestycja. Problem polega na tym, aby wybrać te właściwe. Właściwe, a więc takie, które sprawią, że życie w nowym domu będzie zbliżone do marzeń i oczekiwań. Duża ilość możliwości i konieczność dokonywania wyborów, sprawiają że jest trudniej. Ale z drugiej strony... Ponieważ jako projektant, a jednocześnie inwestor dobrze wiem czego chcę... pod tym względem jest łatwiej. Poznanie oczekiwań klienta jest procesem. Czasami dosyć długim. W dodatku zdarza się, że wywiad z przyszłym inwestorem bywa mylący. Klienci, szczególnie na początku, mówią najpierw jedno, a później niespodziewanie zmieniają zdanie. Kiedy zdziwiony pytam dlaczego, to najczęściej okazuje się, iż tylko odtwarzali to, co wyczytali w książkach lub czasopismach. Gdy jednak dostają wstępny projekt wykonany według owej pierwotnej, zapożyczonej wizji, to nagle okazuje się, że niekoniecznie zaspokaja on ich potrzeby oraz marzenia. A wówczas proces projektowania należy rozpocząć właściwie od nowa. Dobrymi klientami, z punktu widzenia projektanta, są ludzie, którzy budują swój drugi lub trzeci dom. Oni przeważnie doskonale wiedzą, czego chcą. Niestety takich klientów nie ma zbyt wielu. Dużą pomocą podczas rozmów z inwestorami jest program komputerowy, którym się posługuję. Nosi on nazwę ALLPLAN FT i pozwala tworzyć przestrzenne wizualizacje projektu. Dla ludzi nie obytych z czytaniem rzutów poszczególnych kondygnacji jest to spore ułatwienie. Mogą zobaczyć swój przyszły dom na bardzo wczesnym etapie, kiedy projekt dopiero dojrzewa.

TarasTaras

W jaki sposób rozmawia Pan z klientami? Na co kładzie Pan szczególny nacisk?

Najpierw staram się dowiedzieć, jaki program funkcjonalny zastosować, czyli mówiąc najkrócej, jakie pomieszczenia powinny znaleźć się w domu, w jakim układzie oraz o jakiej powierzchni. Pytam też oczywiście o budżet, w którym muszę się zmieścić. Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, to najprostszym sposobem ustalenia, o jakiej właściwie bryle marzy mój klient, jest pytanie o budynki, które mu się podobają. Proszę o jakieś przykłady. Czasami zdarza się trudny inwestor, który ma kłopoty z odpowiedzią na to pytanie. Wówczas pokazuję mu swoje wcześniejsze realizacje. Ale zdarza się również, że klient przychodzi z katalogiem projektów. Słyszę wówczas, iż ten lub inny projekt jest piękny, ale inwestor zmieniłby w nim... i tu następuje długa lista, po zrealizowaniu której okazałoby się, że nowy dom bardzo daleko odbiega formą oraz funkcjonalnością od tego, który znajduje się na przedstawionym obrazku. Ujmując rzecz w sposób obrazowy... Projektowanie zaczyna się od twórczego bałaganu. Ale to dobrze. Ten etap jest potrzebny. I tu ważna uwaga! Jeżeli przychodzi do mnie sam mężczyzna, wówczas proszę, aby przyszedł z żoną. To nie jest żadna moja fanaberia! Tak jest po prostu lepiej dla przyszłego domu, gdyż mężczyzna nie ma przeważnie pojęcia o układzie funkcjonalnym.

Wgląd do pracowni na doleWgląd do pracowni na dole

Jak Pan projektował swój dom? Zwołał pan naradę rodzinną? A może narzucił pan swoją wolę?

Rzecz nie była taka prosta. Tym bardziej, że moja żona również jest architektem. Oczywiste jest zatem, że na początku były dwa projekty. Każde z nas miało swoją wizję przyszłego domu. Było sporo dyskusji, przerzucania się argumentami oraz kompromisów. W końcu dogadaliśmy się w ten sposób, iż żona skoncentrowała się na wnętrzach, a ja na wyglądzie zewnętrznym i bryle budynku. Można powiedzieć, że wszystko odbyło się zgodnie z pewną prawidłowością, którą obserwuję u swoich klientów. Kobiety na ogół znacznie bardziej interesują się tym wszystkim, co znajdzie się w środku domu. Nie jest dla nich obojętne to, w którym miejscu będzie łazienka, a w którym kuchnia. Dla przeciętnego mężczyzny jest to mniej istotne. Dla niego znacznie bardziej liczy się bryła budynku oraz jej proporcje.

Wygląd na taras.Wygląd na taras.
Ale jak właściwie dogaduje się małżeństwo architektów? Jakie padają argumenty?
Spieraliśmy się przez jakiś czas, ale nie były to spory poważne. Ostatecznie oboje mówimy o projektowaniu tym samym językiem pojęć. Potrafimy również docenić argumentację drugiej strony. Dobry, silny argument po prostu trafia i przekonuje. Oczywiście trudno jest wyeliminować element pozaracjonalny, czyli własne ego. Często któreś z nas coś sobie wymyśliło i chciało to przepchnąć... trochę na zasadzie – dobre bo moje! Tak naprawdę to właśnie w takich momentach pojawiał się prawdziwy spór. Pamiętam, że dosyć mocno przepychaliśmy się chociażby o schody. Mnie marzył się nieco inny ich układ bardziej nietypowy. Zamiast dwubiegowych ze spocznikiem, które wymyśliła żona i które ostatecznie pojawiły się w domu, planowałem układ w kształcie litery L. Z czasem doszedłem jednak do wniosku, że kontrpropozycja jest również całkiem praktyczna i stwarza niezłe możliwości aranżacji wnętrza. Jeśli chodzi o rozkład poszczególnych pomieszczeń w domu, to postawiliście Państwo raczej na klasyczne rozwiązania.

Tak, to zdecydowanie klasyka, bez większych eksperymentów. Układ nie jest może specjalnie oryginalny, ale za to sprawdzony w praktyce i to w wielu domach. Zaleta takiego właśnie ustawienia pomieszczeń polega, przede wszystkim, na stosunkowo niewielkiej powierzchni zajmowanej przez tak zwaną komunikację, a więc korytarze i schody. Prosty układ – wejście usytuowane na środku, a mniej więcej na przeciw, schody na piętro. Dzięki temu traci się niewiele miejsca. Myślę, że gdybyśmy próbowali zaszaleć i pokusili się o jakiś bardziej skomplikowany układ, to może dom wydawałby się bardziej ciekawy, ale nie mam pewności, czy byłby bardziej funkcjonalny.

Zejście z tarasu oraz tajne drzwi pod nim.Zejście z tarasu oraz tajne drzwi pod nim.

Czyli stawia Pan tezę, że domy określane przez niektórych mianem ekstrawaganckich, zdobywają to swoje określenie kosztem funkcjonalności?

Nie, taka teza byłaby trochę zbyt ostra! Zresztą wszystko zależy od podejścia. Moim zdaniem fakt, że dojście do jakiegoś miejsca, wymaga pokonania trzech metrów więcej, nie może decydować o tym, iż projekt zostanie nazwany mało funkcjonalnym. Ale niemal na pewno będzie on droższy w wykonaniu. Znam wprawdzie projektantów, którzy owe trzy metry więcej, uznaliby za grzech, ale... Tak naprawdę człowiek ma nogi po to, aby chodzić. I jeśli stać go na niezwykły, ekstrawagancki układ domu, to wcale nie oznacza, że projektant popełnił błąd w sztuce! Są architekci, którzy preferują domy parterowe i do takich konstrukcji namawiają klientów. Argumenty wydają się rzeczowe: po co chodzić po schodach; męczyć nogi; dla młodego to fraszka, ale kiedyś nadejdzie starość...Tymczasem wszystkie te stwierdzenia można odbić, konstatacjami, iż schodów nie wymyślono jako narzędzia tortur, a chodzenie po nich wzmacnia nogi. Oczywiście człowiek, który żył wcześniej w bloku, w jednopoziomowym mieszkaniu, kiedy zaczyna wędrować z dołu do góry i z powrotem, bardzo szybko zaczyna też odczuwać ból nóg. Przez miesiąc, dwa... Ale potem przestaje już zauważać schody. Wszystko zależy również od priorytetów. Znam starszych ludzi z Zakopanego, którzy specjalnie kupili mieszkanie w bloku na trzecim piętrze. Chodzenie po schodach okazało się dla nich mało istotne. Ważniejszy był widok z okna na szczyty gór!

Czy klienci na Podhalu różnią się w jakiś sposób od tych z innych regionów Polski?

Trudno powiedzieć czy się różnią, ale kiedy odwiedza mnie inwestor mieszkający w odległej części kraju, który chce wybudować dom w Zakopanem lub okolicy, to czasami pojawiają się problemy. Dzieje się tak dlatego, że w tym regionie słowa mają nieco inne znaczenie. Mały dom na Podhalu, to zupełnie co innego niż mały dom w innych częściach Polski. Kiedy liczono średni metraż budynków mieszkalnych w okolicach Zakopanego, pojawił się wynik zbliżony do czterystu metrów kwadratowych! W Krakowie, czy w Warszawie, taki dom byłby już całkiem spory, natomiast tu wcale do takich się nie zalicza. To jednak specyfika tego regionu, w którym jest niemal normą, że miejscowi budują dodatkowe pokoje na wynajem. Ujmując rzecz humorystycznie, dla jednych dom jest mały wówczas, gdy zmieszczą się w nim pasażerowie zaledwie jednego autokaru, a dla innych, szczególnie dla osób przyjezdnych, kiedy ma osiemdziesiąt do stu metrów. Dlatego też, kiedy słyszę, że ktoś chce mieć mały dom, to pytam zawsze, co właściwie rozumie pod pojęciem mały.

Co pan myśli o przeszczepianiu góralskiego stylu do innych regionów Polski?

Zniechęcam klientów do takich eksperymentów. Zniechęcam, chociaż często jest to wbrew mojemu interesowi. Jestem przeciwny budowaniu po góralsku, na przykład gdzieś obok plaży w Sopocie, albo w Łodzi. To nieporozumienie i zaśmiecanie krajobrazu oraz wspólnej przestrzeni. Poza tym, powiedzmy to sobie otwarcie i szczerze: moim zdaniem góralski dom wybudowany poza Podhalem, to zwyczajny obciach. To tak samo śmieszne, jak kaszubska chata w Zakopanem.

Żyrandol 200m linki stalowejŻyrandol 200m linki stalowej

Czy istnienie tak szczegółowych miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, o jakich wspomniał Pan na początku naszej rozmowy, przeszkadza architektowi? A może przeciwnie pomaga mu?

Urzędnicy starają się interpretować przepisy w sposób jednoznaczny. Dzieje się tak dlatego, gdyż obawiają się odwołań. To kolejna specyfika Podhala. Działki są tutaj małe, jest dosyć ciasno i często pojawiają się sąsiedzkie spory. A w ślad za nimi... odwołania od pozwoleń na budowę. Dlatego też dla człowieka w urzędzie ważny jest każdy przecinek i każda kropka. Zdarzały się sytuacje sporne, ale dotyczyły przeważnie drobiazgów. Staram się bowiem być na bieżąco i znam szczegółowo miejscowe przepisy. To po prostu ułatwia pracę. Oczywiście nie eliminuje odwołań, bo jako powód można podać chociażby fakt, iż zostanie zasłonięty widok na góry. Tak bywa najczęściej w Zakopanem. W prawie budowlanym taka okoliczność nie jest jednak przewidziana i tego rodzaju odwołania nie mają podstaw merytorycznych. Przepisy są wbrew pozorom bardzo szczegółowe i jeśli pamięta się o nich podczas projektowania, to nie pojawiają się problemy. Dla przykładu: szerokość otwarcia dachowego, czyli szerokość wykusza w dachu powinna być połową długości kalenicowej budynku. Długość kalenicową można jednak mierzyć, albo przy murze, albo właśnie na kalenicy. Jedna rzecz jest dla mnie pewna, jeżeli na Podhale przyjeżdża architekt z zewnątrz i chce projektować domy dla tego regionu, to czeka go sporo nauki. Trzeba bowiem nie tylko zrozumieć przepisy, ale poznać również ich niuanse. Trzeba wiedzieć co to jest kapliczka, co dymnik...

A jak przekonywałby Pan inwestora, że projekt indywidualny jest dla niego lepszy od katalogowego?

Różnica pomiędzy ceną projektu gotowego, a takiego wykonanego na zamówienie sięga od kilku, do kilkunastu tysięcy. To zależy od wielkości budynku. Suma wydaje się spora, chociaż przy skali wszystkich wydatków związanych z budową raczej nie powala. W dodatku nakłady na indywidualny projekt dosyć szybko się zwracają. Nie buduje się po prostu rzeczy zbędnych. Jeśli ktoś planuje w domu pompę ciepła, to zupełnie niepotrzebnie będzie budował niektóre kominy, ale jeśli są one w gotowym projekcie, to musi tak zrobić. Może oczywiście dokonać zmian, ale to również wiąże się z dodatkowymi wydatkami! Jakakolwiek przeróbka w katalogowym projekcie to zawsze nieplanowane koszty. I powiedzmy to sobie szczerze, domy zbudowane ściśle według projektu z katalogu naprawdę należą do rzadkości. Warto też podkreślić, że budynek zaprojektowany od podstaw, to nie tylko szpan oraz możliwość ogłaszania całemu światu, iż ma się coś oryginalnego, niepowtarzalnego. Znacznie ważniejsze i istotniejsze jest to, że współpraca z architektem owocuje przeważnie domem, który spełnia większość potrzeb inwestora. Różnica jest taka, jak między garniturem ze sklepu, a garniturem szytym na miarę. W obu można chodzić, ale naprawdę elegancko wygląda się w tym drugim. A przecież dom jest inwestycją na długie lata, dla niektórych jedną jedyną w życiu. Warto więc, aby spełniał marzenia.

A dlaczego tak wielu ludzi narzeka na wygląd polskich miast, miasteczek i wsi. Dlaczego tak wielu architektów mówi, że w naszym kraju panuje przestrzenny chaos?

To wynika najczęściej z tego, co bywa określane mianem polskiego bałaganu. W naszym kraju panuje przekonanie, że każdy ma swoją działkę i swój dom i nikomu nic do tego, jakie one są. W niektórych regionach można nawet odnieść wrażenie, że już nikt nie panuje nad tym, co szumnie nazywa się ładem przestrzennym. Dlatego też jestem zwolennikiem miejscowych planów zagospodarowania. To dzięki nim można osiągnąć harmonię w budownictwie. Nie chodzi przecież o to, żeby budować jednakowe klocki, ale o to, aby powstawała pewna harmonia otoczenia. Warto, aby dachy w danym regionie miały zbliżoną kolorystykę. Powtarzam, zbliżoną! Nie taką samą! Warto też aby mieściły się w pewnych granicach jeśli chodzi o kąt nachylenia, czy maksymalną wysokość. W ten sposób osiąga się spójność architektoniczną. Bryły domów nie muszą być takie same. One powinny być tylko w podobnym stylu. To nie ogranicza wolności inwestora, ani projektanta. Przeciwnie pobudza kreatywność.

Dziękuję za rozmowę

Zdjęcia Piotr Leja, archiwum

Nowoczesny dom ze spadzistym dachem

Piotr Leja

Mgr inż. arch. Piotr Leja - 43 lata. Po studiach na Politechnice w Krakowie zdobywał doświadczenie zawodowe m.in. w Berlinie (przez 5 lat). Projektuje od ponad 20 lat budynki mieszkalne, pensjonatowe, apartamentowe oraz użyteczności publicznej. Zajmuje się również aranżacją wnętrz i projektami mebli. Własne biuro prowadzi od 1999 roku. Tworząc głównie na terenie Podhala stara się powiązać tradycyjną architekturę regionalną z nowoczesną formą i funkcją. Poszukuje form wpisujących się w krajobraz. Uważa, że: nawet prosty dom z dodatkiem elementów drewnianych, kamienia i zieleni może być niepowtarzalny i piękny.


PiwnicaPiwnica

ParterParter
PoddaszePoddasze
REKLAMA:
REKLAMA:
Źródło: obud.pl
#czytelnia #architektura #dom #wnetrza #obud #polecamy #Wnętrza, wystrój, architektura - tematy pozostałe

Więcej tematów: