Kiedyś tętniły życiem, były dumą miast. Później opustoszały, upadły, zaczęły szpecić miejski krajobraz. Stały w zapomnieniu, marnując przestrzeń użytkową. I tak było aż do lat sześćdziesiątych XX wieku. W tym momencie rozpoczęły drugie życie, zmieniając całkowicie swoje przeznaczenie.

Hale fabryczne, magazyny biurowców, dużych wielopiętrowych budynków użyteczności publicznej powróciły do „gry” za sprawą środowisk artystycznych, jakie odkryły w nich wielki potencjał. Lofty, bo tak brzmi ich nowe miano, stały się przestrzenią dla pracowni artystycznych i warsztatów. Do ich zagospodarowania skłoniły artystów bardzo niskie czynsze. Z czasem przeobraziły się w centra życia artystów, tak jak niegdyś były centrami pracy, choć o nieco innym wymiarze. Wkrótce moda na lofty zaczęła się rozprzestrzeniać, wędrując z nowojorskim dzielnic ku Europie.

REKLAMA:
Budynki noszą miano loftów, co wedle języka islandzkiego znaczy „przestrzeń”, a angielskiego „poddasze”. Charakteryzują się tym, że są dobrze doświetlone, dzięki wielkim oknom, nierzadko przechodzącym przez całą powierzchnię lokalu, posiadają wysokie sufity i otwarte przestrzenie. Ich znakiem szczególnym są surowe wnętrza i tzw. chłód pomieszczeń. Eksponowane są w nich elementy konstrukcyjne, instalacje biegnące po odkrytych murach, betonowe posadzki. Tworzą industrialny klimat, przeciwieństwo pomieszczeń rustykalnych, charakteryzujących się elementami surowymi, ale inspirowanymi wsią.

Ucywilizowanie wielkich pomieszczeń i stworzenie w nich przyjaznej przestrzeni sprawiło, że obecnie lofty kojarzą się z prestiżem. Przyciągają biznesmenów, lekarzy, prawników, którzy cenią sobie komfort życia w mieście.
Loftami nazywa się również nowo powstałe budynki, tzw. soft-lofty, które swoją formą nawiązują do stylu industrialnego, choć pozbawione swojej „historii” nie są tym, co wieloletnie budynki sprzed lat.
REKLAMA:
REKLAMA:
Źródło: oBud.pl