W dobie spadającej zdolności kredytowej nabywców mieszkań, im tańszy lokal, tym lepiej. Redukcja ceny jednostkowej to najprostszy ze sposobów obniżenia ceny całkowitej, nie jest on jednak po myśli deweloperów. Innym rozwiązaniem jest projektowanie coraz mniejszych mieszkań. Deweloperzy staną na głowie, by mimo niższej powierzchni mieszkanie nie utraciło na cenionej wśród nabywców funkcjonalności. Tak oto zrodził się trend kompresowania mieszkań!
Deweloperzy zdają sobie sprawę, że liczba pokoi to jedna z najważniejszych dla klienta cech kupowanego mieszkania. Znacznie ważniejsza niż powierzchnia. Z reguły statystyczny klient poszukuje np. kawalerki lub lokalu dwupokojowego, a co do metrażu jest mniej lub bardziej elastyczny. Wraz ze wzrostem liczby pokoi znacząco rośnie funkcjonalność mieszkania. Kawalerka może okazać się za mało funkcjonalna nawet dla singla, który jest na początku swojej drogi życiowej. Zazwyczaj przy kupnie mieszkania klient myśli długoterminowo zdając sobie sprawę z kosztów ewentualnej zamiany lokalu na większy.
Z punktu widzenia nabywcy optymalny produkt na rynku mieszkaniowym powinien, pomijając lokalizację, łączyć w sobie niską cenę i wysoką funkcjonalność. Odpowiedzią na takie zapotrzebowanie jest panująca wśród deweloperów tendencja do kompresowania projektowanych mieszkań. Prześcigają się oni w minimalizacji powierzchni lokali przy zachowaniu liczby pokoi. W okresie hossy mieszkaniowej między 2006 r. a I połową 2008 r. standardowy metraż mieszkania dwupokojowego oscylował wokół 45 mkw. Lokale trzypokojowe charakteryzowała powierzchnia przekraczająca 55 mkw., a często nawet 60 mkw. Obecnie takie mieszkania uznano by za niefunkcjonalne, co odbiłoby się na liczbie potencjalnie zainteresowanych nabywców.
Trudno wskazać granice możliwości kompresowania mieszkań, bo deweloperzy co rusz wysuwają coraz bardziej zaskakujące propozycje. Dziś hitem będzie lokal o dwóch pokojach i 28 mkw. lub mieszkanie trzypokojowe mające zaledwie 39 mkw. Jak to możliwe? W tak skompresowanym mieszkaniu z pewnością znajdzie się aneks kuchenny, drugi lub trzeci pokój pełnić będzie rolę wyłącznie sypialni, a korytarz zostanie zredukowany do absolutnego minimum lub całkowicie wyeliminowany. Rekompensatą za ścisk w mieszkaniu będzie niższa cena całkowita. Przykładowo przy cenie 5 tys. zł/mkw. mieszkanie dwupokojowe kosztowałoby poniżej 150 tys. zł, a trzypokojowe poniżej 200 tys. zł.
Z punktu widzenia nabywcy optymalny produkt na rynku mieszkaniowym powinien, pomijając lokalizację, łączyć w sobie niską cenę i wysoką funkcjonalność. Odpowiedzią na takie zapotrzebowanie jest panująca wśród deweloperów tendencja do kompresowania projektowanych mieszkań. Prześcigają się oni w minimalizacji powierzchni lokali przy zachowaniu liczby pokoi. W okresie hossy mieszkaniowej między 2006 r. a I połową 2008 r. standardowy metraż mieszkania dwupokojowego oscylował wokół 45 mkw. Lokale trzypokojowe charakteryzowała powierzchnia przekraczająca 55 mkw., a często nawet 60 mkw. Obecnie takie mieszkania uznano by za niefunkcjonalne, co odbiłoby się na liczbie potencjalnie zainteresowanych nabywców.
REKLAMA:
Trudno wskazać granice możliwości kompresowania mieszkań, bo deweloperzy co rusz wysuwają coraz bardziej zaskakujące propozycje. Dziś hitem będzie lokal o dwóch pokojach i 28 mkw. lub mieszkanie trzypokojowe mające zaledwie 39 mkw. Jak to możliwe? W tak skompresowanym mieszkaniu z pewnością znajdzie się aneks kuchenny, drugi lub trzeci pokój pełnić będzie rolę wyłącznie sypialni, a korytarz zostanie zredukowany do absolutnego minimum lub całkowicie wyeliminowany. Rekompensatą za ścisk w mieszkaniu będzie niższa cena całkowita. Przykładowo przy cenie 5 tys. zł/mkw. mieszkanie dwupokojowe kosztowałoby poniżej 150 tys. zł, a trzypokojowe poniżej 200 tys. zł.
REKLAMA:
REKLAMA:
Źródło: emmerson