Październikowe dane GUS, będące podsumowaniem osiągnięć budownictwa mieszkaniowego w trzech zakończonych kwartałach bieżącego roku, tradycyjnie już sygnalizują kontynuację inwestycyjnej determinacji w ramach pierwotnego segmentu krajowej mieszkaniówki.
Po raz kolejny z rzędu comiesięczna publikacja GUS utrwaliła sprawozdawczą monotonność, polegającą na systematycznym komunikowaniu wysokiej, zdecydowanie ponadprzeciętnej aktywności inwestycyjnej deweloperów mieszkaniowych. Wprawdzie zniżkujący we wrześniu wolumen mieszkań, których budowę rozpoczęto, sygnalizuje wciąż korekcyjny charakter tej kategorii danych, jednak zdaniem Jarosława Jędrzyńskiego z portalu RynekPierwotny.pl, kolejne wybicie statystyk nowych pozwoleń na budowę całkowicie pozbawia złudzeń co do perspektyw chłodzenia rynkowej koniunktury w przewidywanej przyszłości.
W sumie wynik po trzech kwartałach na poziomie bliskim 80 tys. rozpoczętych lokali jest o ponad jedną czwartą lepszy od tego, jaki deweloperom udało się wypracować w analogicznym okresie ubiegłego roku. Progres w wymiarze 25 proc. dość dokładnie koresponduje z liczonym rok do roku wzrostem sprzedaży mieszkań z pierwszej ręki. Widać więc, że deweloperzy starają się dostosować wolumen produkcji mieszkań do systematycznie rosnącego popytu. Tego typu strategia jak dotychczas sprawdza się doskonale, niestety jest niemal pewne, że prędzej czy później nadejdzie czas, że zawiedzie na całej linii. Co ciekawe, jakichkolwiek oznak słabości nie zdradza także koniunktura inwestycyjna w segmencie inwestorów indywidualnych. Ci ostatni rozpoczęli we wrześniu budowę 8561 domów, mniej więcej tyle samo licząc r/r i kilka procent mniej niż we wrześniu. Od początku roku powstało w kraju już prawie 77 tys. nowych domów, czyli 15 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2016 r.
Statystyki nowych pozwoleń na budowę są podstawowym parametrem oceny potencjału popytowego rynku w przyszłych okresach przez deweloperów. Można zatem przyjąć tezę, że w dalszym ciągu oceniają oni perspektywy rozwoju koniunktury pierwotnego segmentu mieszkaniówki w dłuższym terminie jednoznacznie optymistycznie, nie dopuszczając nawet myśli o jakimkolwiek regresie rekordowego od lat popytu na mieszkania z pierwszej ręki. W sumie w ramach wszystkich form budownictwa mieszkaniowego w pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku nowych pozwoleń oraz zgłoszeń z projektem budowlanym było ponad 190,5 tys., czyli o blisko jedną czwartą więcej niż w analogicznym okresie 2016 roku.
Należy mieć na uwadze, że statystyki mieszkań oddawanych do użytku nie zależą od aktualnej sytuacji rynkowej, ale są efektem stanu koniunktury inwestycyjnej sprzed około półtora do dwóch lat, a więc okresu odpowiadającego cyklowi inwestycyjnemu w budownictwie mieszkaniowym, choć i ten ostatni ulega w najnowszej historii coraz to większemu skracaniu. Stąd też ta właśnie kategoria gusowskich danych mieszkaniowych ma szansę jeszcze bardzo długo utrzymywać się na rekordowych poziomach.
Jak zauważa ekspert portalu RynekPierwotny.pl najbardziej jednak zastanawia wciąż bliski historycznym rekordom wolumen wydanych nowych pozwoleń lub zgłoszeń z projektem budowlanym. Coraz częściej bowiem słychać głosy o wyczerpujących się zasobach deweloperskich banków ziemi, o coraz to większych problemach z pozyskiwaniem nowych terenów pod deweloperskie budownictwo mieszkaniowe, czy wreszcie o mocno rosnących niemal z miesiąca na miesiąc cenach odpowiednich parceli. Tymczasem deweloperzy miesiąc w miesiąc wnioskują o pozwolenia na budowę w ilościach niemalże zapierających dech w piersiach. Może to znaczyć, że obrót gruntami inwestycyjnymi ma się znacznie lepiej niż można by tego oczekiwać, a ich bieżące zasoby w deweloperskich bankach ziemi nie stanowią większego zagrożenia dla kontynuacji inwestycyjnej prosperity na pierwotnym rynku mieszkaniowym w przewidywalnej perspektywie.
Nowe inwestycje tym razem bez fajerwerków
We wrześniu deweloperzy dość wyraźnie zredukowali miesięczny wynik nowych budów do poziomu niespełna 7,3 tys. lokali. Jest to rezultat wciąż lepszy licząc r/r o około 10 proc., jednak od osiągniętego miesiąc wcześniej gorszy o grubo ponad jedną piątą. Nie jest to w żadnym razie regres wieszczący jakieś głębsze tąpniecie w deweloperskich inwestycjach mieszkaniowych, oznacza jednak po czerwcowym rekordowym wybiciu powrót do przeciętnych miesięcznych wartości rozpoczynanych budów mieszkań w okresie ostatnich trzech lat.REKLAMA:
W sumie wynik po trzech kwartałach na poziomie bliskim 80 tys. rozpoczętych lokali jest o ponad jedną czwartą lepszy od tego, jaki deweloperom udało się wypracować w analogicznym okresie ubiegłego roku. Progres w wymiarze 25 proc. dość dokładnie koresponduje z liczonym rok do roku wzrostem sprzedaży mieszkań z pierwszej ręki. Widać więc, że deweloperzy starają się dostosować wolumen produkcji mieszkań do systematycznie rosnącego popytu. Tego typu strategia jak dotychczas sprawdza się doskonale, niestety jest niemal pewne, że prędzej czy później nadejdzie czas, że zawiedzie na całej linii. Co ciekawe, jakichkolwiek oznak słabości nie zdradza także koniunktura inwestycyjna w segmencie inwestorów indywidualnych. Ci ostatni rozpoczęli we wrześniu budowę 8561 domów, mniej więcej tyle samo licząc r/r i kilka procent mniej niż we wrześniu. Od początku roku powstało w kraju już prawie 77 tys. nowych domów, czyli 15 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2016 r.
Pozwolenia ponownie w ofensywie
Tymczasem w kwestii pozyskiwania nowych pozwoleń na budowę, po dwumiesięcznej korekcie, we wrześniu nastąpiło wyraźne odbicie w kierunku rekordowych wolumenów z połowy br. Wynik deweloperów za ubiegły miesiąc na poziomie 10,5 tys. jest wprawdzie niższy o około 10 proc. od tych historycznie rekordowych, uzyskiwanych w pierwszej połowie roku, ale i tak dobitnie sygnalizuje perspektywy kontynuacji inwestycyjnego boomu w kolejnych okresach – tłumaczy ekspert portalu RynekPierwotny.pl.Statystyki nowych pozwoleń na budowę są podstawowym parametrem oceny potencjału popytowego rynku w przyszłych okresach przez deweloperów. Można zatem przyjąć tezę, że w dalszym ciągu oceniają oni perspektywy rozwoju koniunktury pierwotnego segmentu mieszkaniówki w dłuższym terminie jednoznacznie optymistycznie, nie dopuszczając nawet myśli o jakimkolwiek regresie rekordowego od lat popytu na mieszkania z pierwszej ręki. W sumie w ramach wszystkich form budownictwa mieszkaniowego w pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku nowych pozwoleń oraz zgłoszeń z projektem budowlanym było ponad 190,5 tys., czyli o blisko jedną czwartą więcej niż w analogicznym okresie 2016 roku.
Statystyki mieszkań oddanych wciąż na fali
Tradycyjnie od dłuższego czasu bardzo mocnym ogniwem bieżących danych GUS pozostaje sytuacja dotycząca mieszkań oddawanych do użytkowania. W tym przypadku zdecydowany prym wiodą deweloperzy, którzy oddając od początku roku prawie 61 tys. lokali notują 15 proc. progres rok do roku. Ogółem w okresie styczeń – wrzesień br. oddano już blisko 124 tys. mieszkań, czyli o 11 proc. więcej aniżeli w pierwszych dziewięciu miesiącach ubiegłego roku.Należy mieć na uwadze, że statystyki mieszkań oddawanych do użytku nie zależą od aktualnej sytuacji rynkowej, ale są efektem stanu koniunktury inwestycyjnej sprzed około półtora do dwóch lat, a więc okresu odpowiadającego cyklowi inwestycyjnemu w budownictwie mieszkaniowym, choć i ten ostatni ulega w najnowszej historii coraz to większemu skracaniu. Stąd też ta właśnie kategoria gusowskich danych mieszkaniowych ma szansę jeszcze bardzo długo utrzymywać się na rekordowych poziomach.
Paradoks nowych pozwoleń na budowę
Lektura najnowszej informacji GUS, komunikującej statystyki pierwotnego rynku mieszkaniowego w trzech pierwszych kwartałach br., rysuje obraz wciąż mocno rozpędzonej koniunktury inwestycyjnej, nawet pomimo nieco słabszych parametrów najważniejszych danych, czyli tych dotyczących nowo rozpoczynanych mieszkań.Jak zauważa ekspert portalu RynekPierwotny.pl najbardziej jednak zastanawia wciąż bliski historycznym rekordom wolumen wydanych nowych pozwoleń lub zgłoszeń z projektem budowlanym. Coraz częściej bowiem słychać głosy o wyczerpujących się zasobach deweloperskich banków ziemi, o coraz to większych problemach z pozyskiwaniem nowych terenów pod deweloperskie budownictwo mieszkaniowe, czy wreszcie o mocno rosnących niemal z miesiąca na miesiąc cenach odpowiednich parceli. Tymczasem deweloperzy miesiąc w miesiąc wnioskują o pozwolenia na budowę w ilościach niemalże zapierających dech w piersiach. Może to znaczyć, że obrót gruntami inwestycyjnymi ma się znacznie lepiej niż można by tego oczekiwać, a ich bieżące zasoby w deweloperskich bankach ziemi nie stanowią większego zagrożenia dla kontynuacji inwestycyjnej prosperity na pierwotnym rynku mieszkaniowym w przewidywalnej perspektywie.
REKLAMA:
REKLAMA:
Źródło: RynekPierwotny