Sytuacja na świecie sprawiła, że wiele kwestii związanych z rynkiem budowlanym i rynkiem energii stanęło pod znakiem zapytania. Pytamy ekspertów o perspektywy dla branży instalacyjnej w kontekście bieżących wydarzeń.
Fot. sbs
Fot. sbs
Najpierw COVID-19, potem wzrost cen surowców… a teraz wojna! Przyznacie Panowie, że dość dużo plag spłynęło na Europę i świat w ostatnim czasie. Jak wpłynie to na rynek w Polsce? Czy wyhamują inwestycje, a co za tym idzie – także nasza branża?
Tomasz Boruc: Polski rynek budowlany był jak dotychczas bardzo odporny na globalne i europejskie zawirowania, ponieważ w Polsce od czasów wojny, a może nawet od zawsze, brakowało mieszkań. Nie udawało się tego nadrobić głównie z braku finansowania: ludzie po prostu nie mieli pieniędzy. Powodów było więcej, ale ten był najważniejszy. Pandemia, ten niedostatek mieszkań jeszcze bardziej obnażyła. Mieszkania w Polsce są też bardzo małe – jedne z najmniejszych w Unii Europejskiej, i jeśli tylko mamy pieniądze lub zdolność kredytową, to chcemy sobie warunki mieszkaniowe poprawić. Z wielką determinacją. Stąd „odporność” naszego rynku na różne zawirowania. Co do inwestycji w kontekście wojny: możemy budować różne scena‑ riusze rozwoju sytuacji, ale tak naprawdę nie wiadomo jak będzie. Inwestycje mogą być czasowo wstrzymane. W średniej perspektywie, jak tylko działania wojenne ustaną, inwestycje będą ponownie rosnąć, bo potrzeby są ogromne.
Rafał Krasowski: Trzeba przyznać, że czasy są wyjątkowo niespokojne. Może się nawet zdarzyć, że poniższa informacja w momencie publikacji jest już nie do końca aktualna. Żyjemy i działamy obecnie w dużej niepewności. Trudno być optymistą. Wydarzenia z Ukrainy bez wątpienia wpłyną na naszą rzeczywistość. Już obserwujemy odpływ ukraińskich pracowników z budów. Mówi się o ogólnym zmniejszeniu liczby pracowników o około 10%. To bez wątpienia wpłynie na szybkość wykonywania robót, jak i na dostępność ekip montażowych. Z drugiej strony niepewność oraz galopująca inflacja powodują wśród potencjalnych inwestorów wstrzymanie decyzji o rozpoczęciu budowy. Można jednak powiedzieć, że w większości rozpoczęte realizacje zostaną dokończone. Z powodu ostatnich wydarzeń możemy niestety spodziewać się dość gwałtownego spadku nowych inwestycji. Jak duża będzie to skala? Trudno to dzisiaj powiedzieć. Można przyjąć założenie, że w pierwszych tygodniach hamowanie będzie znaczne, a następnie w zależności od rozwoju zdarzeń, nastąpi pewne przyzwyczajenie się do sytuacji za naszą wschodnią granicą. Uspokoi to nastroje i wówczas poziom inwestycji być może zacznie nieznacznie wracać do normalności. Jak będzie to skala? Dzisiaj jest to bardzo trudne do przewidzenia.
Janusz Starościk: Wszystko zależy od rozwoju sytuacji. Od zeszłego roku obserwujemy przegrzanie rynku budownictwa mieszkaniowego – coraz wyższe były ceny sprzedaży. Ale z drugiej strony pojawiły się pewne oznaki spowolnienia dynamiki wzrostu w tej części branży budowlanej. Chęć inwestowania „w mury” był powodowany obawą tych obywateli, którzy mieli jakieś zasoby finansowe w banku i bali się utraty wartości swoich zasobów ze względu na coraz wyższą inflację i coraz wyższe obciążenia podatkowe wynikające z tzw. „Polskiego Ładu”. Oczywiście dwucyfrowe wzrosty w każdej branży nie są czymś zdrowym i zwykle prowadzi to wcześniej czy później do tąpnięcia. Dlatego pewna okresowa stabilizacja nie byłaby czymś negatywnym. Do zagrożeń rynku dochodzi także coraz bardziej nieprzewidywalna sytuacja międzynarodowa. Wojna na Ukrainie i izolacja Białorusi z pewnością będą miały negatywny wpływ na zasoby siły roboczej na polskich budowach. Już widać, że część Ukraińców wróciła z powrotem do kraju bronić swojej ojczyzny. Pozostaje pytanie, jak długo ten konflikt potrwa i czy w przy konieczności odbudowy Ukrainy nie pozostaną oni później na miejscu. Innym negatywnym czynnikiem jest przenoszenie wszelkiej produkcji do Azji, głównie do Chin. Problemy z przerwami w łańcuchu dostaw już zaczęły się odbijać na dostępności produktów końcowych w Europie. Do tego dochodzą wzrosty cen surowców i energii, co z pewnością będzie miało wpływ na naszą branżę, podobnie jak na resztę gospodarki. Z pewnością inwestycje w gospodarce, także te w których uczestniczy nasz branża, będą podporządkowane temu, co się będzie działo na Ukrainie i w Rosji, ale również w innych częściach świata. Zbrojenie wymaga pieniędzy i może nastąpić przesuniecie środków z inwestycji na ten właśnie cel.
Dużo obecnie mówi się o sankcjach na Rosję i odcięciu się od rosyjskich surowców energetycznych. Jak to może wpłynąć na nasz rynek? Jak będzie się kształtować sprzedaż produktów w branży grzewczej?
TB: Ceny surowców będą nadal rosły, bez względu na sankcje na Rosję, Białoruś, Iran czy Wenezuelę. Inflacja też będzie wysoka, a rosnące ceny powinny napotkać barierę popytu – może być po prostu za drogo dla wielu potencjalnych inwestorów. Ale ta bariera może zawieszona być bardzo wysoko ze względu na wspomniany wyżej niedobór mieszkań. Mówimy o tym dniu, w którym liczba uchodźców z Ukrainy przekroczyła milion osób. Wielu z nich nie będzie miało dokąd wrócić – oni też będą musieli gdzieś mieszkać. To zwiększy popyt. Finansowanie zapewni albo Unia Europejska albo zrobimy to kosztem zadłużenia budżetu – ale zrobić musimy. Tak więc sprzedaż produktów w naszej branży będzie się utrzymywać na wysokim poziomie. Trochę żartując (chociaż to całkiem poważne) mówię, że koledzy decydując kilkanaście lub więcej lat temu o wyborze branży, w której chcą działać „kupili los na loterii”. Powinni dziękować zarówno swojej przenikliwości, jak i opatrzności – to dobra branża na najbliższe kilkadziesiąt lat.
RK: Sankcje nałożone na Rosję już przynoszą bardzo znaczące decyzje. Pojawiła się informacja, że w Niemczech od 2025 roku nie będzie można tworzyć nowych przyłączy gazowych. Nastąpi jeszcze mocniejszy zwrot w stronę źródeł ciepła OZE. W Europie, ale i w Polsce, zmiany dotyczące źródeł ciepła są znaczące. Możemy mówić o rewolucji w branży grzewczej. W obecnej sytuacji ten proces będzie jeszcze bardziej skatalizowany. Dzisiaj obserwujemy zmiany szczególnie w budownictwie jednorodzinnym. Pompy ciepła stanowią już około 20% nowych źródeł ciepła. Niebawem do tego procesu dołączą modernizacje kotłowni o większych mocach. Obserwuję coraz więcej zapytań w tym temacie. Realizacji jest jeszcze niedużo, ale będzie się to zmieniać na plus z każdym miesiącem. Taka zmiana, to olbrzymie wyzwanie dla wszystkich producentów i dostawców OZE. Wzrost zapotrzebowania na pompy ciepła będzie wymagał radykalnej rozbudowy potencjału produkcyjnego. Jest to też olbrzymia szansa na nowe miejsca pracy i to zarówno w zakładach produkcyjnych, jak też dla osób montujących urządzenia. Nadążenie za zmianami już stanowi poważne wy‑ zwanie. Dodatkowym elementem, niestety utrudniającym, będzie konieczny wzrost wydatków na zbrojenia. Zarówno u nas, jak i w Niemczech, zapowiadane są zwiększenia budżetów dotyczących obronności. Spowoduje to olbrzymie zapotrzebowanie na stal. Pojawią się co najmniej dwa problemy – wzrost cen surowców i powiększenie problemu z dostępnością stali. Rynek ogrzewaczy pojemnościowych do wody, grzejników oraz wszystkich innych produktów, do produkcji których potrzebna jest stal, czeka bardzo trudny okres. Zapotrzebowanie będzie rosnąć, a dostępność będzie niewystarczająca. Jestem jednak przekonany, że będziemy mieli ręce pełne roboty.
JS: Uzależnienie się tylko od jednego, czy dwóch źródeł dostaw nośników energii wcześniej czy później będzie miało negatywne skutki co widzimy obecnie. To samo dotyczy „stawiania” przez decydentów na jedną określoną technologię kreując monopol, który w żadnym wypadku nie jest bezpieczny. Ostatnie podwyżki gazu spowodowały pewne obawy odbiorców. Obecnie Europa jest uzależniona od rosyjskiego gazu i węgla, na czym zresztą Rosjanie skutecznie lobbowali przez wiele lat – szczególnie w Niemczech, ale również w innych krajach. Wpływy rosyjskie w dużych koncernach energetycznych i paliwowych spowodowały duże opóźnienia i niemrawość decydentów w kwestii transformacji energetyki w kierunku odnawialnych i rozproszonych źródeł energii. Dlatego obecnie jest to pewien problem do rozwiązania w trybie pilnym. Już uruchamia się alternatywne kierunki dostaw gazu ziemnego zarówno w jako LNG, jak również w nie‑ przetworzonej postaci. Oczywiście spekulacja na światowym rynku paliw z pewnością wywrze piętno także na branżę instalacyjno‑grzewczą w Polsce. Wysokie ceny paliw, lub nawet w ekstremalnych przypadkach ograniczenie podaży, będzie prowadzić do poszukiwania przez użytkowników końcowych alternatywnych rozwiązań. I tak naprawdę na całej branży leży odpowiedzialność, czy pójdzie to np. w kierunku kontynuacji spalania śmieci, czy też dajmy na to – szerszego wykorzystania kolektorów słonecznych w instalacjach hybrydowych, tym razem w nowej roli z buforem ciepła, jako wsparcia dla ogrzewania i ograniczenia zużycia drogich nośników energii w głównych urządzeniach grzewczych takiej instalacji.
Jak może dalej kształtować się polityka energetyczna UE i Polski?
TB: Kiedy politycy Unii Europejskiej przyznali, jak niebezpieczne było uzależnienie się od kopalin z niepewnych rosyjskich rynków, zaczęli ciepło myśleć nawet o węglu. Ale nie trwało to długo. Rośnie determinacja, żeby nie zatrzymywać a nawet przyspieszyć transformację energetyczną. Programy są gotowe, czekają na decyzje wykonawcze i wdrożenie. Polityka energetyczna Unii raczej nie zmieni się w żadnym z głównych aspektów. To jest nie tylko kwestia polityki klimatycznej ale przede wszystkim konsensusu zawartego między europejskim przemysłem i polityką. Modernizacja, wymuszona polityką klimatyczną, jest niezbędna, żeby utrzymać konkurencyjność europejskiego przemysłu. Zakładamy oczywiście, że to się uda. Polska nie może i nie powinna, również we własnym interesie tych proce‑ sów zatrzymać i musi znaleźć sposób realizacji tej polityki. Będziemy inwestować jednocześnie w OZE i energetykę jądrową. W międzyczasie jesteśmy skazani na import energii już za kilka lat – będzie drogo więc będziemy energię jeszcze bardziej oszczędzać. RK: Obecne wydarzenia powodują przyspieszenie ważnych decyzji. Bez wątpienia proces odejścia od węgla i gazu przyspieszy. Wzmocnione zostaną źródła OZE, a także energetyka jądrowa. Pojawią się nowe technologie oraz oczywiście wodór stanie się coraz bliższym źródłem energii. Dyskusje na ten temat trwają od lat. W Polsce nie jesteśmy jednak jeszcze gotowi na radykalne zmiany. Polska energetyka stoi węglem. Czeka nas zatem bardzo dużo odważnych decyzji. Wydaje się, że nie ma od nich odwrotu. Działania należy pod‑ jąć już dziś, szybko, bez zbędnej zwłoki. Tym bardziej, że w unijnych funduszach mamy zagwarantowane olbrzymie wsparcie dla technologii OZE. Jestem też przekonany, że wewnątrz Unii będą podejmowane szybko kolejne ważne decyzje wzmacniające odejście od węgla i gazu. Będzie to z dużym pożytkiem zarówno dla środowiska, planety, jak też dla nas samych, wzmacniając naszą niezależności od innych krajów.
JS: Być może twarde doświadczenia spowodują przyśpieszenie działań w kierunku transformacji energetyki i ogrzewnictwa w kierunku rozproszenia i wykorzystania lokalnych zasobów energetycznych. Zwiększanie udziału OZE: ciepła z otoczenia, ciepła słonecznego czy biomasy będzie wymagało przyspieszenia procesu termomodernizacji w celu ograniczania strat ciepła. Pozostaje pytanie, czy w świetle innych ważniejszych priorytetów, wystarczy funduszy na planowane wsparcie tych procesów. Można mieć obawy, że problemy o naturze geopolitycznej przesłonią determinację UE, oraz plany Polski dotyczące zielonej transformacji energetyki. Jednak jedynym bezpiecznym i re‑ alnym obecnie rozwiązaniem wydaje się być decentralizacja dużych instalacji na rzecz połączonych ze sobą układów wyspowych, mniej wrażliwych na ewentualne zagrożenie funkcjonowania z zewnątrz. W dalszym ciągu trwają konsultacje pakietu Fit for 55, które powinny doprowadzić do konkretnych decyzji w drugiej połowie tego roku. W każdym razie, trudno przyjąć wariant całkowitego odejścia od gazu do 2030 roku, nawet przy założeniu budowy małych elektrowni jądrowych co jest obecnie dyskutowane, podaż energii elektrycznej może być daleko zbyt mała, żeby osiągnąć założony cel elektryfikacji ogrzewania. Raczej wzrastający poziom cen i dostępność nośników energii, jak również dostępność środków wsparcia finansowego, będzie realnym bodźcem zmian zarówno w UE jak i w Polsce.
Słowem – na każdym froncie czekają nas rewolucje. Głównie rewolucja energetyczna. Pozostaje nam życzyć aby nadeszła jak najszybciej i możliwie najmniej boleśnie.
Rozmawiała Dominika Ciurzyńska
Wywiad został opublikowany w wyd. I/2022 "Magazynu Grupy SBS"
Fot. sbs
Najpierw COVID-19, potem wzrost cen surowców… a teraz wojna! Przyznacie Panowie, że dość dużo plag spłynęło na Europę i świat w ostatnim czasie. Jak wpłynie to na rynek w Polsce? Czy wyhamują inwestycje, a co za tym idzie – także nasza branża?
Tomasz Boruc: Polski rynek budowlany był jak dotychczas bardzo odporny na globalne i europejskie zawirowania, ponieważ w Polsce od czasów wojny, a może nawet od zawsze, brakowało mieszkań. Nie udawało się tego nadrobić głównie z braku finansowania: ludzie po prostu nie mieli pieniędzy. Powodów było więcej, ale ten był najważniejszy. Pandemia, ten niedostatek mieszkań jeszcze bardziej obnażyła. Mieszkania w Polsce są też bardzo małe – jedne z najmniejszych w Unii Europejskiej, i jeśli tylko mamy pieniądze lub zdolność kredytową, to chcemy sobie warunki mieszkaniowe poprawić. Z wielką determinacją. Stąd „odporność” naszego rynku na różne zawirowania. Co do inwestycji w kontekście wojny: możemy budować różne scena‑ riusze rozwoju sytuacji, ale tak naprawdę nie wiadomo jak będzie. Inwestycje mogą być czasowo wstrzymane. W średniej perspektywie, jak tylko działania wojenne ustaną, inwestycje będą ponownie rosnąć, bo potrzeby są ogromne.
REKLAMA:
Rafał Krasowski: Trzeba przyznać, że czasy są wyjątkowo niespokojne. Może się nawet zdarzyć, że poniższa informacja w momencie publikacji jest już nie do końca aktualna. Żyjemy i działamy obecnie w dużej niepewności. Trudno być optymistą. Wydarzenia z Ukrainy bez wątpienia wpłyną na naszą rzeczywistość. Już obserwujemy odpływ ukraińskich pracowników z budów. Mówi się o ogólnym zmniejszeniu liczby pracowników o około 10%. To bez wątpienia wpłynie na szybkość wykonywania robót, jak i na dostępność ekip montażowych. Z drugiej strony niepewność oraz galopująca inflacja powodują wśród potencjalnych inwestorów wstrzymanie decyzji o rozpoczęciu budowy. Można jednak powiedzieć, że w większości rozpoczęte realizacje zostaną dokończone. Z powodu ostatnich wydarzeń możemy niestety spodziewać się dość gwałtownego spadku nowych inwestycji. Jak duża będzie to skala? Trudno to dzisiaj powiedzieć. Można przyjąć założenie, że w pierwszych tygodniach hamowanie będzie znaczne, a następnie w zależności od rozwoju zdarzeń, nastąpi pewne przyzwyczajenie się do sytuacji za naszą wschodnią granicą. Uspokoi to nastroje i wówczas poziom inwestycji być może zacznie nieznacznie wracać do normalności. Jak będzie to skala? Dzisiaj jest to bardzo trudne do przewidzenia.
Janusz Starościk: Wszystko zależy od rozwoju sytuacji. Od zeszłego roku obserwujemy przegrzanie rynku budownictwa mieszkaniowego – coraz wyższe były ceny sprzedaży. Ale z drugiej strony pojawiły się pewne oznaki spowolnienia dynamiki wzrostu w tej części branży budowlanej. Chęć inwestowania „w mury” był powodowany obawą tych obywateli, którzy mieli jakieś zasoby finansowe w banku i bali się utraty wartości swoich zasobów ze względu na coraz wyższą inflację i coraz wyższe obciążenia podatkowe wynikające z tzw. „Polskiego Ładu”. Oczywiście dwucyfrowe wzrosty w każdej branży nie są czymś zdrowym i zwykle prowadzi to wcześniej czy później do tąpnięcia. Dlatego pewna okresowa stabilizacja nie byłaby czymś negatywnym. Do zagrożeń rynku dochodzi także coraz bardziej nieprzewidywalna sytuacja międzynarodowa. Wojna na Ukrainie i izolacja Białorusi z pewnością będą miały negatywny wpływ na zasoby siły roboczej na polskich budowach. Już widać, że część Ukraińców wróciła z powrotem do kraju bronić swojej ojczyzny. Pozostaje pytanie, jak długo ten konflikt potrwa i czy w przy konieczności odbudowy Ukrainy nie pozostaną oni później na miejscu. Innym negatywnym czynnikiem jest przenoszenie wszelkiej produkcji do Azji, głównie do Chin. Problemy z przerwami w łańcuchu dostaw już zaczęły się odbijać na dostępności produktów końcowych w Europie. Do tego dochodzą wzrosty cen surowców i energii, co z pewnością będzie miało wpływ na naszą branżę, podobnie jak na resztę gospodarki. Z pewnością inwestycje w gospodarce, także te w których uczestniczy nasz branża, będą podporządkowane temu, co się będzie działo na Ukrainie i w Rosji, ale również w innych częściach świata. Zbrojenie wymaga pieniędzy i może nastąpić przesuniecie środków z inwestycji na ten właśnie cel.
Dużo obecnie mówi się o sankcjach na Rosję i odcięciu się od rosyjskich surowców energetycznych. Jak to może wpłynąć na nasz rynek? Jak będzie się kształtować sprzedaż produktów w branży grzewczej?
TB: Ceny surowców będą nadal rosły, bez względu na sankcje na Rosję, Białoruś, Iran czy Wenezuelę. Inflacja też będzie wysoka, a rosnące ceny powinny napotkać barierę popytu – może być po prostu za drogo dla wielu potencjalnych inwestorów. Ale ta bariera może zawieszona być bardzo wysoko ze względu na wspomniany wyżej niedobór mieszkań. Mówimy o tym dniu, w którym liczba uchodźców z Ukrainy przekroczyła milion osób. Wielu z nich nie będzie miało dokąd wrócić – oni też będą musieli gdzieś mieszkać. To zwiększy popyt. Finansowanie zapewni albo Unia Europejska albo zrobimy to kosztem zadłużenia budżetu – ale zrobić musimy. Tak więc sprzedaż produktów w naszej branży będzie się utrzymywać na wysokim poziomie. Trochę żartując (chociaż to całkiem poważne) mówię, że koledzy decydując kilkanaście lub więcej lat temu o wyborze branży, w której chcą działać „kupili los na loterii”. Powinni dziękować zarówno swojej przenikliwości, jak i opatrzności – to dobra branża na najbliższe kilkadziesiąt lat.
RK: Sankcje nałożone na Rosję już przynoszą bardzo znaczące decyzje. Pojawiła się informacja, że w Niemczech od 2025 roku nie będzie można tworzyć nowych przyłączy gazowych. Nastąpi jeszcze mocniejszy zwrot w stronę źródeł ciepła OZE. W Europie, ale i w Polsce, zmiany dotyczące źródeł ciepła są znaczące. Możemy mówić o rewolucji w branży grzewczej. W obecnej sytuacji ten proces będzie jeszcze bardziej skatalizowany. Dzisiaj obserwujemy zmiany szczególnie w budownictwie jednorodzinnym. Pompy ciepła stanowią już około 20% nowych źródeł ciepła. Niebawem do tego procesu dołączą modernizacje kotłowni o większych mocach. Obserwuję coraz więcej zapytań w tym temacie. Realizacji jest jeszcze niedużo, ale będzie się to zmieniać na plus z każdym miesiącem. Taka zmiana, to olbrzymie wyzwanie dla wszystkich producentów i dostawców OZE. Wzrost zapotrzebowania na pompy ciepła będzie wymagał radykalnej rozbudowy potencjału produkcyjnego. Jest to też olbrzymia szansa na nowe miejsca pracy i to zarówno w zakładach produkcyjnych, jak też dla osób montujących urządzenia. Nadążenie za zmianami już stanowi poważne wy‑ zwanie. Dodatkowym elementem, niestety utrudniającym, będzie konieczny wzrost wydatków na zbrojenia. Zarówno u nas, jak i w Niemczech, zapowiadane są zwiększenia budżetów dotyczących obronności. Spowoduje to olbrzymie zapotrzebowanie na stal. Pojawią się co najmniej dwa problemy – wzrost cen surowców i powiększenie problemu z dostępnością stali. Rynek ogrzewaczy pojemnościowych do wody, grzejników oraz wszystkich innych produktów, do produkcji których potrzebna jest stal, czeka bardzo trudny okres. Zapotrzebowanie będzie rosnąć, a dostępność będzie niewystarczająca. Jestem jednak przekonany, że będziemy mieli ręce pełne roboty.
JS: Uzależnienie się tylko od jednego, czy dwóch źródeł dostaw nośników energii wcześniej czy później będzie miało negatywne skutki co widzimy obecnie. To samo dotyczy „stawiania” przez decydentów na jedną określoną technologię kreując monopol, który w żadnym wypadku nie jest bezpieczny. Ostatnie podwyżki gazu spowodowały pewne obawy odbiorców. Obecnie Europa jest uzależniona od rosyjskiego gazu i węgla, na czym zresztą Rosjanie skutecznie lobbowali przez wiele lat – szczególnie w Niemczech, ale również w innych krajach. Wpływy rosyjskie w dużych koncernach energetycznych i paliwowych spowodowały duże opóźnienia i niemrawość decydentów w kwestii transformacji energetyki w kierunku odnawialnych i rozproszonych źródeł energii. Dlatego obecnie jest to pewien problem do rozwiązania w trybie pilnym. Już uruchamia się alternatywne kierunki dostaw gazu ziemnego zarówno w jako LNG, jak również w nie‑ przetworzonej postaci. Oczywiście spekulacja na światowym rynku paliw z pewnością wywrze piętno także na branżę instalacyjno‑grzewczą w Polsce. Wysokie ceny paliw, lub nawet w ekstremalnych przypadkach ograniczenie podaży, będzie prowadzić do poszukiwania przez użytkowników końcowych alternatywnych rozwiązań. I tak naprawdę na całej branży leży odpowiedzialność, czy pójdzie to np. w kierunku kontynuacji spalania śmieci, czy też dajmy na to – szerszego wykorzystania kolektorów słonecznych w instalacjach hybrydowych, tym razem w nowej roli z buforem ciepła, jako wsparcia dla ogrzewania i ograniczenia zużycia drogich nośników energii w głównych urządzeniach grzewczych takiej instalacji.
Jak może dalej kształtować się polityka energetyczna UE i Polski?
TB: Kiedy politycy Unii Europejskiej przyznali, jak niebezpieczne było uzależnienie się od kopalin z niepewnych rosyjskich rynków, zaczęli ciepło myśleć nawet o węglu. Ale nie trwało to długo. Rośnie determinacja, żeby nie zatrzymywać a nawet przyspieszyć transformację energetyczną. Programy są gotowe, czekają na decyzje wykonawcze i wdrożenie. Polityka energetyczna Unii raczej nie zmieni się w żadnym z głównych aspektów. To jest nie tylko kwestia polityki klimatycznej ale przede wszystkim konsensusu zawartego między europejskim przemysłem i polityką. Modernizacja, wymuszona polityką klimatyczną, jest niezbędna, żeby utrzymać konkurencyjność europejskiego przemysłu. Zakładamy oczywiście, że to się uda. Polska nie może i nie powinna, również we własnym interesie tych proce‑ sów zatrzymać i musi znaleźć sposób realizacji tej polityki. Będziemy inwestować jednocześnie w OZE i energetykę jądrową. W międzyczasie jesteśmy skazani na import energii już za kilka lat – będzie drogo więc będziemy energię jeszcze bardziej oszczędzać. RK: Obecne wydarzenia powodują przyspieszenie ważnych decyzji. Bez wątpienia proces odejścia od węgla i gazu przyspieszy. Wzmocnione zostaną źródła OZE, a także energetyka jądrowa. Pojawią się nowe technologie oraz oczywiście wodór stanie się coraz bliższym źródłem energii. Dyskusje na ten temat trwają od lat. W Polsce nie jesteśmy jednak jeszcze gotowi na radykalne zmiany. Polska energetyka stoi węglem. Czeka nas zatem bardzo dużo odważnych decyzji. Wydaje się, że nie ma od nich odwrotu. Działania należy pod‑ jąć już dziś, szybko, bez zbędnej zwłoki. Tym bardziej, że w unijnych funduszach mamy zagwarantowane olbrzymie wsparcie dla technologii OZE. Jestem też przekonany, że wewnątrz Unii będą podejmowane szybko kolejne ważne decyzje wzmacniające odejście od węgla i gazu. Będzie to z dużym pożytkiem zarówno dla środowiska, planety, jak też dla nas samych, wzmacniając naszą niezależności od innych krajów.
JS: Być może twarde doświadczenia spowodują przyśpieszenie działań w kierunku transformacji energetyki i ogrzewnictwa w kierunku rozproszenia i wykorzystania lokalnych zasobów energetycznych. Zwiększanie udziału OZE: ciepła z otoczenia, ciepła słonecznego czy biomasy będzie wymagało przyspieszenia procesu termomodernizacji w celu ograniczania strat ciepła. Pozostaje pytanie, czy w świetle innych ważniejszych priorytetów, wystarczy funduszy na planowane wsparcie tych procesów. Można mieć obawy, że problemy o naturze geopolitycznej przesłonią determinację UE, oraz plany Polski dotyczące zielonej transformacji energetyki. Jednak jedynym bezpiecznym i re‑ alnym obecnie rozwiązaniem wydaje się być decentralizacja dużych instalacji na rzecz połączonych ze sobą układów wyspowych, mniej wrażliwych na ewentualne zagrożenie funkcjonowania z zewnątrz. W dalszym ciągu trwają konsultacje pakietu Fit for 55, które powinny doprowadzić do konkretnych decyzji w drugiej połowie tego roku. W każdym razie, trudno przyjąć wariant całkowitego odejścia od gazu do 2030 roku, nawet przy założeniu budowy małych elektrowni jądrowych co jest obecnie dyskutowane, podaż energii elektrycznej może być daleko zbyt mała, żeby osiągnąć założony cel elektryfikacji ogrzewania. Raczej wzrastający poziom cen i dostępność nośników energii, jak również dostępność środków wsparcia finansowego, będzie realnym bodźcem zmian zarówno w UE jak i w Polsce.
Słowem – na każdym froncie czekają nas rewolucje. Głównie rewolucja energetyczna. Pozostaje nam życzyć aby nadeszła jak najszybciej i możliwie najmniej boleśnie.
Rozmawiała Dominika Ciurzyńska
Wywiad został opublikowany w wyd. I/2022 "Magazynu Grupy SBS"
REKLAMA:
REKLAMA:
Źródło: sbs