Rozmowa z arch. Wojciechem Świątkiem, projektantem w pracowni 55Architekci.
W jaki sposób architekt pracuje nad projektem własnego domu? Zapraszamy do szczerej rozmowy z Wojciechem Świątkiem, Projektantem w pracowni 55Architekci.
Dom architekta zdaje się być tematem wyjątkowego projektu – jak wygląda ten proces, kiedy nad projektem swojego wymarzonego domu pracuje małżeństwo architektów?
W.Ś: W naszej pracowni, ponieważ prowadzimy ją razem z żoną, proces zawsze wygląda burzliwie. Pracujemy intensywnie, czasami nawet gwałtownie, ale pozwala nam to szybciej dochodzić do lepszych wniosków, a może nawet – co jeszcze bardziej cenne, szybciej odrzucić błędne decyzje i ślepe ścieżki. Koncepcja naszego domu doprecyzowała się zaskakująco szybko. Kiedy po długim oczekiwaniu na decyzję urzędu okazało się, że planistycznie jesteśmy gotowi do budowy, w tym momencie ilość nadpisywanych z kolejnymi literkami alfabetu koncepcji po prostu się skończyła i dosyć szybko udało nam się sformułować to, co było dla nas najbardziej istotne.
Czy proces projektowy różnił się od pracy na potrzeby innych inwestorów? W tym wypadku to państwo są klientem, więc ta relacja jest dość specyficzna.
W.Ś: W punkcie wyjścia jest to ta sama metoda, może to kwestia ugruntowanej i sprawdzonej drogi postępowania, żeby być zadowolonym z efektu, by przebadać wszelkie okoliczności, jakie każdej działce i każdej sytuacji towarzyszą – nie ważne, czy to jest u kogoś, czy u nas. Więc jeżeli chodzi o myślenie nad projektem, myślenie koncepcyjne, to nie widzę tutaj żadnej różnicy, ponieważ nadal mamy jakieś terytorium, które ma swoje cechy, swoje zalety – mniej lub bardziej ujawnione, słabe punkty czy wyzwania. Dalej jest klient, no cóż, w tym wypadku o kliencie wiemy najwięcej, co niekoniecznie musi być ułatwieniem. Natomiast zasadniczą różnicą jest to wszystko, co dzieje się później, czyli już na etapie budowy, kiedy absolutnie wszystko jest już nasze, wszelkie obciążenia i niepewności – w kwestii podejmowanych decyzji, ich konsekwencjach użytkowych i finansowych. Tak często nie bywa się na żadnej budowie, w związku z tym ilość rozważanych spraw, przewidywanych scenariuszy, powoduje, że są momenty, kiedy ciężar tej materii odczuwamy dobitnie.
Nawiązując do procesu decyzyjnego, co spowodowało, że wybraliście dla swojego domu stolarkę WIŚNIOWSKI?
W.Ś: Fundamentalne powody tej decyzji rozkładają się pomiędzy sprawami bardzo pragmatycznymi, ale też wynikającymi z pewnej wizji świata. Ta pierwsza kwestia wydaje się oczywista, zrozumiała – to znaczy fakt, że WIŚNIOWSKI jest potężną firmą i miejscem, gdzie zyskaliśmy wsparcie techniczne, jakiego potrzebujemy. Nie było momentu, kiedy trzeba było się nad czymś zbyt długo zastanawiać, jak nierzadko bywa na budowach, gdzie doświadczamy rozmaitych dylematów i trudności. Usatysfakcjonował nas sposób rozwiązywania detali, jak w przypadku naszego atrium oraz wszystkich przeszkleń wielkopowierzchniowych od strony widoku oraz skuteczność i efektywność relacji z producentem. Mam tutaj na myśli poczucie pewności, że po drugiej stronie mam partnera, który znajdzie odpowiedź na każde pytanie i nic przypadkowego się nie wydarzy. Wracając natomiast do mojej romantycznej wizji świata, to cieszy mnie również fakt, że decydujemy się na produkt, który powstał w naszym regionie, a całe know-how, koncepcje i egzekucja pomysłów w firmie będącej globalnym potentatem, zaczyna się właśnie tutaj. Podoba mi się to, że region nie jest bezimienny, jest twórczy, pełen sprawczości – produktywności, a jednym z czynników, które za tym stoją, są – między innymi – takie przedsiębiorstwa jak firma WIŚNIOWSKI.
W procesie projektowania domu dla siebie ciekawy wydaje się sam wątek wyboru działki.
WŚ: Nie kryje się za tym żadna niesamowita historia. To cudowne miejsce jest działką rodzinną mojej żony i jedyną rzeczą, na którą przez lata czekaliśmy, była zgoda wynikająca z zapisów miejscowego planu zagospodarowania. Mając wreszcie tę możliwość, od razu przystąpiliśmy do działania, no a działka jest absolutnie wyjątkowa… z trzech stron otoczona lasem, przód jest natomiast odsłonięty, co daje nam kawałek pięknej, dzikiej łąki. Gdzieś w dali można dostrzec kilka wierzchołków Beskidu Wyspowego. Natomiast bardziej, niż o sam widok, chodziło nam o stworzenie pewnego rodzaju enklawy. I właśnie ta idea stała się sposobem na plan naszego domu, żeby to miejsce wykorzystać, aby być w nim w pełni, żeby go użyć, żeby doświadczać codziennie, żeby w jakimś stopniu być jego częścią. Bo budowa domu to jest coś niesamowicie ważnego. Budowa domu jest realizacją swojego wymarzonego, idealnego życia – takiego, które snujemy w wyobraźni, które chcielibyśmy urzeczywistnić dzięki tej inwestycji. To sposób, żeby ten idealny plan przybliżyć. Oczywiście to prawie nigdy wprost się nie udaje, ale jest to bardzo interesujący proces psychologiczny, że w jakiś sposób próbujemy nadać ramy temu, jak – wydaje nam się – mogłoby wyglądać nasze najdoskonalsze życie, nasze idealne życie w przyszłości.
W jaki sposób zadbaliście o wpisanie projektu w otaczający go krajobraz? Wspominał pan między innymi o atrium i wielkopowierzchniowych przeszkleniach.
WŚ: Duże przeszklenia to zasadniczy element, żeby tę relację z otoczeniem nawiązać. Oczywiście można podejść zupełnie na przekór i wymyślić sobie dom, który nas izoluje od otoczenia po to, żeby wymusić na nas aktywne wyjście do przyrody, ale z tak niebywale pięknym otoczeniem byłby to po prostu błąd. Mieliśmy różne myśli, jak ten dom rozwiązać, w kwestii jego wielkości przechodziły nam również przez głowę koncepcje, które mieściły się w stu paru metrach kwadratowych. Natomiast perspektywa odwiedzających nas gości, czy rozrastającej się rodziny, skłoniła nas do myślenia zapewniającego odpowiedź na więcej okoliczności. Te pierwsze koncepcje to był raczej dom, który był szeroki wobec widoku, a wąski w drugim wymiarze, domykał naszą prywatną łąkę z pomocą ramion lasu. Istotną dla docelowego projektu sprawą było poczucie wygody i bezpieczeństwa, jakie chcieliśmy sobie zagwarantować. Sprawy potoczyły się tak, że skromniejsze w skali rozwiązania zestawiły się z oczywistą w tych okolicznościach – i będącą punktem ciężkości, naturą, pozwalając nam sfinalizować myślenie o naszym domu. Dość mocno przeszklona elewacja od strony widoku, mieści wszystkie sypialnie i pokój dzienny, które korzystają z tego fantastycznego otwarcia. W kontekście natury istotną przestrzenią jest zielone atrium, całkowicie otwarte od strony polany na niższym poziomie – pozwalające wejść zieleni i powietrzu do środka i „wyrastając” wewnątrz domu niczym wielka zielona donica. Ta zieleń jest obecna w każdym wnętrzu, jest obecna w pokoju gościnnym, jest obecna od strony wszystkich sypialni i od pokoju dziennego. Więc jest wszędzie, jest zawsze, da się na nią również wyjść, skorzystać z niej, wszystko dzięki pełnym przeszkleniom wokół atrium właśnie. Oczywiście zieleni jeszcze nie ma, ale po montażu stolarki nasza wyobraźnia ma wystarczająco dużo paliwa, by wspomniane wcześniej scenariusze zacząć sobie budować. Dzięki współpracy i wdrożeniu oczekiwanych rozwiązań, podtrzymujemy fundamentalne dla naszej koncepcji kwestie – utrzymujemy związek z zielenią, otwarcie na szeroki widok, dystans, który ma terapeutyczne działanie, ale również uczestniczymy w unikalnym, kameralnym doświadczeniu, kontakcie „na dotyk” z przyrodą.