Jak projektować miasta, by były odporne na zmiany klimatu, wspierały dobrostan społeczny, a jednocześnie tworzyły wartość inwestycyjną i przestrzenną? Jak przekształcać istniejącą tkankę miejską, zamiast ją burzyć, i jak planować funkcje nie na dziesięć lat, lecz na całe pokolenia? Odpowiedzi na te pytania szukali uczestnicy wydarzenia Places + Spaces: Converting Cities, zorganizowanego przez Urban Land Institute Poland w Warszawie.
Spotkanie zgromadziło kilkudziesięciu ekspertów z branży nieruchomości, urbanistyki, administracji publicznej, projektowania przestrzeni oraz doradztwa prawnego. W centrum uwagi znalazły się strategie konwersji miast – przechodzenia od modelu opartego na ekstensywnej zabudowie i ruchu samochodowym do modelu, w którym kluczową rolę odgrywa skala ludzka, jakość przestrzeni publicznych oraz zrównoważone wykorzystanie zasobów.
– Wkraczamy w erę, w której miasta muszą być projektowane nie tylko pod kątem gęstości zaludnienia, efektywności zabudowy czy parametrów inwestycyjnych, ale przede wszystkim w oparciu o doświadczenia użytkowników i zdolność przestrzeni do adaptacji – powiedział Marcin Juszczyk, przewodniczący ULI Poland. –Odporność na zmiany klimatu, jakość życia, dostępność funkcji i możliwość budowania relacji społecznych stają się równie istotne jak liczba mieszkań czy wskaźniki chłonności terenu. To fundamentalna zmiana podejścia – dodał.
Gościem konferencji był Morten Kjer Jeppesen, dyrektor ds. masterplanu i projektowania urbanistycznego w duńskiej pracowni Gehl Europe, uznawanej za jednego z globalnych liderów w dziedzinie urbanistyki zorientowanej na człowieka (human-centred urbanism). Jeppesen przekonywał, że największe błędy planistyczne ostatnich dekad brały się z ignorowania realnych zachowań mieszkańców i fetyszyzowania formy ponad funkcję.
– Nie zaczynamy projektowania od planu zabudowy, tylko od obserwacji życia – mówił Jeppesen. – Miasta przyszłości nie powinny być tworzone z myślą o samochodach, ale o ludziach, którzy chcą w nich przebywać. Chodzi o to, by mogli spacerować, spotykać się, korzystać z przestrzeni wspólnych, czuć się bezpiecznie i mieć dostęp do sąsiedzkiego życia. Dobre planowanie to nie kwestia estetyki – to projektowanie codziennych zachowań społecznych i mikrointerakcji, które w dłuższej perspektywie budują kapitał społeczny i zaufanie do miasta – przekonywał.
Pracownia Gehl od ponad 25 lat prowadzi projekty transformacji miejskiej na całym świecie – od rewitalizacji przestrzeni publicznych w Kopenhadze i Sztokholmie, przez przekształcenie postindustrialnego portu w Aarhus, po współpracę z Grupą LEGO przy planowaniu nowej dzielnicy w Billund. Ich metodologia opiera się na obserwacji i analizie życia miejskiego, tzw. life mappingu, oraz badaniach jakościowych i ilościowych prowadzonych na poziomie „eye-level” – w skali człowieka, a nie mapy.
– Projektujemy nie po to, by było mniej, ale po to, by było więcej – więcej zdrowia, więcej dostępu, więcej możliwości spotkania, więcej wspólnych zasobów i więzi społecznych – podkreślił Jeppesen.
Transformacja miast wymaga współpracy
Jednym z kluczowych momentów wydarzenia była debata z udziałem przedstawicieli samorządów, inwestorów, architektów i prawników, poświęcona realnym barierom transformacji przestrzennej w polskich miastach. Uczestnicy rozmawiali o tym, jak – mimo ograniczeń systemowych, regulacyjnych i społecznych – skutecznie wprowadzać zmiany w istniejącej tkance miejskiej.
Mariusz Jankowski, dyrektor Wydziału Obsługi Inwestorów Urzędu Miasta Katowice, podkreślił, że przemiana Katowic w miasto kultury, innowacji i nowych technologii była możliwa dopiero wtedy, gdy udało się przełamać opór społeczny wobec zmiany. – Zaczęliśmy od zmiany sposobu myślenia – najpierw w urzędzie, a potem wśród mieszkańców. Bez przekonania ludzi do nowej tożsamości miasta, nawet najlepsze inwestycje pozostają tylko makietą – mówił. Przypomniał też, że to konsekwentna polityka wydarzeń kulturalnych i międzynarodowych – od starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury po organizację COP24 – pomogła miastu przeformułować swój wizerunek. – To nie był tylko PR. Za tym szły decyzje przestrzenne, inwestycyjne i legislacyjne – i one tworzyły realną zmianę – podkreślił Mariusz Jankowski.
Waldemar Olbryk, prezes Archicomu, zwrócił z kolei uwagę na konieczność elastyczności w projektowaniu budynków i dzielnic. – Miasto się nie kończy na akcie notarialnym. Musimy projektować tak, by budynki mogły zmieniać funkcję w czasie – z biura w mieszkanie, z handlu w usługi publiczne. Inaczej zamrażamy przestrzeń i blokujemy jej ewolucję – uważa Olbryk. Według niego kluczem do zrównoważonego rozwoju miast jest „akceptacja nieprzewidywalności” i odejście od schematów inwestycyjnych opartych na krótkoterminowym maksymalizowaniu zysku. – Nie chodzi o to tylko, by sprzedać. Chodzi o to, by miejsce żyło przez dekady – dodał.
– Nie da się mówić o regeneracji miast bez rozmowy o prawie – podkreślił natomiast Paweł Białobok, councel w kancelarii DWF. Jego zdaniem to właśnie przepisy coraz częściej stają się hamulcem dla transformacji, zamiast ją wspierać. W tym kontekście mówił o dużych nadziejach związanych z zintegrowanymi planami inwestycyjnymi (ZPI), które mogą usprawnić współpracę między sektorem publicznym a prywatnym. Zastrzegł jednak, że skuteczność zarówno tego instrumentu jak i innych zależy od jego stosowania w praktyce, a nie od samego zapisu ustawowego. – Największym wyzwaniem może okazać się nie brak przepisów, ale ich nadinterpretacja i brak zaufania do dialogu międzysektorowego – dodał.
Plan to nie wyrok, a zmiany to sport zespołowy
Prof. Piotr Lorens, architekt miasta Gdańska, zaznaczył natomiast, że planowanie przestrzenne w Polsce nadal zbyt często traktuje miasto jako zamkniętą strukturę, zamiast jako dynamiczny organizm. – Musimy odejść od iluzji, że da się raz na zawsze zaplanować przyszłość miasta. Plan to nie wyrok, tylko narzędzie do zarządzania zmianą – mówił. Podkreślił także rolę edukacji i transparentności w procesie planistycznym. – Mieszkańcy muszą rozumieć, co się dzieje w ich otoczeniu, i mieć wpływ na kierunki rozwoju. W przeciwnym razie każda zmiana napotyka mur nieufności – dodał.
Z kolei Morten Kjer Jeppesen podkreślił konieczność tworzenia wspólnych wartości w procesie projektowym. – Musimy budować miasta, które będą wspólne – nie tylko w sensie przestrzeni, ale też odpowiedzialności. Sukces nie zależy od jednego dewelopera czy burmistrza, ale od całego ekosystemu współpracy – uważa Jeppsen. Jego zdaniem najważniejszym wskaźnikiem jakości przestrzeni miejskiej nie jest gęstość zabudowy czy liczba metrów, lecz to, „czy ludzie chcą w niej przebywać, spotykać się, wracać.”
Debata pokazała, że regeneracja miast nie jest ani procesem wyłącznie inżynieryjnym, ani politycznym, ani finansowym – jest działaniem na styku wielu interesów, potrzeb i kompetencji. – Transformacja to sport zespołowy. Jeśli zabraknie jednego z elementów – wizji publicznej, kapitału prywatnego, wiedzy eksperckiej lub zaufania społecznego – cała konstrukcja traci stabilność – podsumowała moderator panelu Joanna Wojnarowska, partnerka w kancelarii DWF.
Relacja z wydarzenia w języku angielskim dostępna jest pod tym linkiem: https://poland.uli.org/from-concrete-to-community/